U progu XXI wieku chiński turysta stanowił rzadkość. Z Azji najczęściej spotykało się Japończyków i Koreańczyków z południa. Kilkanaście lat później wszystko się zmieniło. Rozpoczęła się era „najazdu” chińskich turystów.
Pamiętam jak przed laty spotykałem ich na przykład w nepalskiej dżungli. Dżinsy, reklamówki zamiast plecaków, panie w butach na obcasach. Ciągłe krzyki i nawoływanie. Na szlaku nigdy nikomu nie ustąpili, trzeba było ich przestawiać lub przepychać. Minęło trochę czasu i świadomość turystyczna Chińczyków uległa znaczącej poprawie. W dżungli dżinsy zastąpiły lekkie spodnie z materiałów szybkoschnących, reklamówki zastąpiły plecaki, panie zrezygnowały z obcasów. Zdarza się, że czasami kogoś przepuszczą na szlaku i przez parę minut nie będą się wydzierać.
Mimo postępów, ciągle jest przed nimi mnóstwo pracy. Te problemy wynikają z ogromnych różnic kulturowych choćby w porównaniu z Europą. Publicznie siorbią, plują, bekają i wydobywają różne okropne dźwięki z gardła, pierdzą, krzyczą, wpadają na ludzi, przepychają się, sikają gdzie popadnie, a z toalet korzystają kucając w butach na muszli klozetowej, do tego śmiecą, nie liczą się z innymi turystami, nie znają języków obcych (zazwyczaj wynajmują tłumaczy i podróżują w zorganizowanych grupach), czasami stwarzają wrażenie opóźnionych w myśleniu. Te i inne problemy zmusiły władze Chin do wydania specjalnych bezpłatnych przewodników, jak należy zachowywać się w innych krajach, co wypada, a co nie. Chińczycy ciągle mają z tym mnóstwo problemów i doprowadzają często do szału przedstawicieli innych narodowości, ale są coraz bogatsi i jest ich półtora miliarda. Do tego bardzo spodobała im się turystyka.
Zaczęli od okolic, czyli od Azji, ale polubili już Europę i Amerykę Północną. Starają się podróżować niedrogo, by na koniec wydać mnóstwo pieniędzy na markowe zakupy oraz pamiątki. W przyszłości będzie ich też stać na dobre hotele i drogie restauracje.
Wiele krajów szybko zareagowało na turystów z Chin. Wprowadzając uproszczenia wizowe, publikując informacje i przewodniki w języku chińskim. Reklamują się w Chinach. Organizują na miejscu wycieczki z przewodnikami-emigrantami z Chin. A w niektórych hotelach wprowadzono kuchnię chińską i nieograniczony dostęp do herbaty.
Chińczycy lubią wszystko co najbardziej znane, największe, najsłynniejsze. Robią więcej zdjęć niż Japończycy. Wszystkiemu. Sami uwielbiają być na zdjęciach, często wymyślając najdziwniejsze pozy i miny.
Polska nie ma żadnych „naj” na skalę światową ani znanych atrakcji turystycznych przyciągających jak magnes, co nie zmienia faktu, że jest pięknym i atrakcyjnym krajem. Niestety większość Chińczyków nigdy o takim nie słyszało. A jeżeli nawet, to nie mają pojęcia co u nas jest ciekawego do zobaczenia. Jeżeli Polska nie powalczy o chińskich turystów, pojadą gdzie indziej. Co byłoby więcej niż nierozważne z naszej strony.