Jeszcze nie tak dawno, gdy znajomi przyjeżdżający do Katowic, proponowali spacer po mieście, mogli otrzymać tylko zaproszenie na kawę. Nie było gdzie pójść. Dzisiaj już jest. Chociaż nie wszystkie prace są ukończone i przed miastem wiele podobnych wyzwań, to warto napisać o tym co się zmieniło. Wybrałem kilka miejsc, solidnie zilustrowanych pod tekstem.
Rynek i Rondo
Katowicki Rynek nigdy nie będzie miał klimatu rynku starego miasta. Dotąd był obskurnym asfaltowym placem z licznymi tramwajowymi torowiskami. Ludzie umawiali się: na "Placu z Tramwajami". One pozostały, ale asfalt zastąpił kamień. Wybudowano estetyczne przystanki. Rynek przebudowano. W zasadzie tworzy go kilka placów. Nazywa się je: Kwiatowym, Teatralnym i Obrońców Katowic, ale nikt tych określeń nie używa.
Główna część, najbardziej "rynkowa", z fontanną, drzewkami, ławkami. Druga część za torowiskiem pomiędzy ul. 3 Maja a Warszawską - płaska przestrzeń wykorzystywana do stawiania straganów, karuzel. Sztucznie odgrodzona niewysokim betonowo-szklanym budynkiem gastronomicznym. Już podczas budowy - jeszcze nie zakończonej - zmieniono koncepcję, i jeden lokal postanowiono przerobić na toaletę publiczną - lepiej późno niż wcale. O ile będzie bezpłatna, zapach moczu nie będzie się unosił nad Rynkiem i okolicznymi ulicami. Szkoda tylko, że budynek jest brzydki i wcale nie istniała potrzeba jego stawiania. Można było wykorzystać jakiś sąsiadujący obiekt, albo postawić na skraju tego wielkiego placu, a nie sztucznie go rozdzielać. Stało się, na razie nikt go nie zburzy, a po tym co było w tym miejscu - nic - i tak jest lepiej.
Za budynkiem jest dalsza część placu. A tam sztuczna rzeka (rodzaj fontanny), imitująca płynącą pod ziemią Rawę. Obecnie ściek. Może kiedyś ziszczą się marzenia Katowiczan o prawdziwych bulwarach nadrzecznych? W upalne dni kąpią się w sztucznej Rawie dzieciaki. Wokół są zamontowane na stałe ładne leżaki, a na lato stawiane palmy, wypożyczone z gliwickiej Palmiarni. Są kwiaty, pomnik Harcerzy Września 1939. Na prawo od tej części, patrząc w kierunku Spodka, za torowiskiem, jest niewielki plac przed Teatrem Śląskim. Z kolei, za fragmentem ze sztuczną rzeką, po drugiej stronie ul. Skargi jest jeszcze fragment placu z odrobiną zieleni i małą fontanną, stanowiącą swoiste przedłużenie sztucznej Rawy.
W końcu Katowice mają centralny plac, gdzie chce się przyjść, usiąść. Otacza go różnorodna zabudowa, od ciekawych modernistycznych gmachów jak Pawilon Handlowy Skarbek, poprzez znajdującą się na skraju piękną secesyjną kamienicę (przy Młyńskiej i Pocztowej), kończąc na przeważających budowlanych paskudztwach jak Dom Handlowy Zenit, który po odświeżeniu elewacji nie wygląda wiele lepiej, zresztą jej dużą część zajmuje ohydna reklama. Jeszcze gorzej prezentuje się część zabudowy od strony alei Korfantego. Z tym problemem niełatwo sobie poradzić. Potrzeba czasu i pieniędzy. Cóż, nie od razu Kraków zbudowano.
Trasę wzdłuż alei Korfantego od Rynku do Spodka również poddano renowacji, dzięki czemu przyjemniej się tamtędy chodzi. Po jednej stronie stoi słynna Superjednostka. Ogromny blok mieszkalny, długi na blisko 200m, wysoki na ok 60m. Wybitnie swoją "urodą" przypomina czasy PRL-u. Po drugiej stronie jest równie "urodziwy" budynek Hotelu Katowice a obok przyjemny niewielki Park Powstańców Śląskich, z pomnikiem im poświęconym, oraz kolejnym - z Jerzym Ziętkiem na postumencie. Pod słynnym katowickim Rondem już od jakiegoś czasu funkcjonuje tunel samochodowy, który wyprowadził ruch tranzytowy, a dzięki pieszym przejściom, łatwo dostaniemy się pod Spodek, po jego drugiej stronie. Na samym Rondzie, stoi nowoczesny półkolisty budynek, pełniący funkcje kulturalno-gastronomiczne, jest mała fontanna, trochę zieleni, przystanek tramwajowy.
Rejon ulic: 3 Maja i Stawowej
Po przebudowie, na ul. 3 Maja pozostały tramwaje, ale piesi znacznie zyskali. Powstało centrum handlowe, połączone z przebudowanym Dworcem Kolejowym. Prawdą jest, że elewacja owego centrum nie porywa, a od strony ulicy Słowackiego wygląda okropnie. Prawdą jest, że tunel wybudowany pod ulicą Dworcową, jest wąski, nieprzyjemny, a wjazd z niego na piętrowy parking źle zaprojektowano. Wreszcie, prawdą jest, że hala dworcowa została bardzo pomniejszona na rzecz centrum handlowego i jest za ciasna, a miejsc siedzących jest bardzo niewiele, do tego niewygodne. Za to, przeładowanie punktami gastronomicznymi jest znaczne. Też bym wolał, żeby to zostało zrobione raz a dobrze. Ale za późno. Muszę jednak przyznać, że i tak jest lepiej niż było.
Prostopadła do ul. 3 Maja, ul. Stawowa, nadal jest deptakiem, prowadzi prosto do głównego wejścia Dworca Kolejowego, chociaż przydworcowa część nazywa się Placem Szewczyka. Niewielki plac jest przed samym wejściem. Z drugiej strony, Stawowa zamieniła się w krótki deptak, przed nowym, niezbyt ładnym, budynkiem Centrum Handlowego, za którym odnowiony został Skwer Przyjaciół z Miszkolca. Jest gdzie usiąść, fontanna, kawałek odkrytej Rawy. Otoczenie psuje dworzec autobusowy, obsługujący połączenia dalekobieżne. Nic się tutaj nie zmieniło od lat. Obraz nędzy i rozpaczy, okropna wizytówka miasta, zalewana wodą po większych opadach. Nawet w najbiedniejszych krajach świata już czegoś takiego się nie spotyka. Chociaż słyszę od lat o budowie nowego dworca, nic się nie dzieje. W każdym bądź razie i tak trzeba docenić zmianę otoczenia. Jeszcze nie tak dawno wszystko w okolicy wyglądało jak ten nieszczęsny dworzec.
Okolice Rynku i Mariacka.
Rynek odnowiony, część sąsiednich uliczek zamieniono w deptaki. Najbardziej spektakularna okazała się przebudowa ulicy Mariackiej (znajduje się po przeciwległej stronie Rynku w stosunku do ul. 3 Maja). Nienajlepsza reputacja, pełno samochodów, straszne zaniedbania - tak było. A teraz, główna imprezowa ulica Katowic, z atrakcyjnym wizualnie neogotyckim kościołem Niepokalanego Poczęcia NMP (1862-1870r.), na jej końcu. W ślad za Mariacką, kilka sąsiednich uliczek wyłączono z ruchu samochodowego. Jest gdzie się przejść, usiąść. Ogromna zmiana i oby tak dalej.
Za tymi działaniami trzeba jeszcze dostosować sygnalizację świetlną w ścisłym centrum, by piesi nie stali jak kołki minutami, by pokonać 3-metrową ulicę. Powinno być tak jak w Hong Kongu, naciskam guzik, i najwyżej 3 sekundy później mam zielone światło. I warto przypilnować, by po deptakowych ulicach jeździło mniej samochodów i mniej parkowało. Takie, wydawałoby się drobiazgi, psują dużą część wykonanej pracy, za grube miliony.
Strefa Kultury
Niektórzy narzekają, że obiekty, które tam wybudowano można było umiejscowić w różnych częściach miasta, ożywiając je. A tak wszystko zawarto w jednym. Dobrze się stało. Strefa jest blisko ścisłego centrum i Rynku, śmiało można tam dojść piechotą i przyjemnie pospacerować. A tego Śródmieściu Katowic brakowało.
Przy okazji, zyskano miejsce, gdzie odbywają się liczne imprezy, koncerty. Co ma swoje plusy i minusy. Plusem jest łatwa dostępność, minusem głośna muzyka, tłumy ludzi i tony śmieci. Wtedy nie jest to miejsce do spacerowania. Teren koncertowy jest ogrodzony barierkami i rozdziela Strefę Kultury na dwie części. Chcąc się przedostać z jednej na drugą, napotkałem płot. Spytałem pracowników obsługujących koncerty, jak z pod gmachu Orkiestry Symfonicznej mam się dostać do Muzeum Śląskiego? Powiedzieli z rozbrajająca szczerością, że nie ma jak, bo nikt o tym nie pomyślał. Poradzili, że koło płotu, przy skarpie, jest wąski przesmyk. Skorzystałem z niego. Po deszczu, błotniste miejsce, nie wszędzie równe, przy znacznym spadku terenu. Pewnie ktoś musi zlecieć z tej skarpy, zrobić sobie krzywdę, pozwać odpowiedzialnego za ten stan rzeczy do sądu i wywalczyć odszkodowanie, by właściwe osoby ruszyły mózgownicą. Ten brak ludzkiego pomyślunku zawsze mnie przeraża. Skoro stawiamy barykadę przez wszystkie chodniki, to na czas koncertów (kilka miesięcy w roku), wybudujmy jakieś przejście - tymczasowe, bezpieczne, oznaczone. Tak nakazywałaby logika, z którą u nas jest słabo.
Jakie obiekty znajdziemy w Strefie Kultury? Najbliżej centrum miasta jest słynny Spodek (1964-1971r.). Kiedyś niemal jedyna tak duża hala widowiskowa w Polsce (do 11500 miejsc). Dzisiaj jedna z wielu, ale o niepowtarzalnym kształcie, który może się podobać. Obok, znajduje się Międzynarodowe Centrum Kongresowe (2011-2015r.), największa sala mieści do 10000 osób. Połączone zostało ze Spodkiem. Powstało na terenach poprzemysłowych, jak wszystkie obiekty o których napiszę za chwilę (na terenie byłej kopalni Katowice, węgiel wydobywała do 1999r.). Centrum Kongresowe, kształtem ma przypominać bryłę węgla, na części budynków są tarasy z trawy, alejki, ławki. Ogólnodostępne i bardzo popularne wśród Katowiczan. Ciekawe i ładne miejsce. Od strony Ronda, przed Spodkiem i Centrum Kongresowym jest duży plac, czasami wykorzystywany jako parking. Bezwzględnie potrzebny jest podziemny. Wystarczy ten teren trochę przebudować, a będzie "drugim rynkiem", tętniącym życiem. Nie zasługuje on na bycie parkingiem ani pustą niewykorzystaną przestrzenią.
Obok trwa budowa. Na miejscu brzydkiego PRL-owskiego biurowca mają powstać dwie nowe szklane wieże (nazywać się mają KTW). Budowane etapami, bo jest to komercyjne przedsięwzięcie. Właśnie rozpoczęły się prace przy niższym wieżowcu, o wysokości 55m. Drugi, ma mieć 117m i postać trzech brył, przy czym środkowa będzie przesunięta, a budynek będzie wyglądał jak klocki postawione jeden na drugim. Założenie jest takie, by było klasycznie, ale elegancko i wszystko współgrało z otoczeniem. Na efekty prac trochę poczekamy.
Po drugiej stronie ulicy Olimpijskiej, nad którą możemy przejść kładką, wybudowano Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia (NOSPR, 2012-2014r.). Klasyczna, efektowna bryła, muzyczne dzieło sztuki wewnątrz. Przed głównym wejściem jest Plac Wojciecha Kilara z fontanną, z drugiej strony, żywopłotowy labirynt, a przy jednym z boków szeroka aleja, z kolejną fontanną. Główna sala mieści 1800 osób, kameralna 300.
Kawałek za NOSPR-em znajduje się Muzeum Śląskie. Nowy gmach powstał w latach 2011-2014. Otwarcie nastąpiło w 2015 roku. Serce muzeum ulokowano pod ziemią, na powierzchni jest kilka szklanych niedużych budynków. Niektórzy mogą sobie wyobrazić, że są to bryły lodu albo kryształy wyrastające z ziemi. A wokół zieleń. Zagospodarowano część pokopalnianych budynków, jak wieżę wyciągową Warszawa II (obecnie punkt widokowy), budynek maszynowni, magazyn odzieży. Całość, to oryginalna i atrakcyjna koncepcja architektoniczna. Po sąsiedzku, zostało jeszcze sporo pokopalnianych obiektów, w tym kolejna wieża wyciągowa. W przyszłości teren ten ma być zagospodarowany, m.in. na potrzeby muzeum. Trwają prace.
W całej Strefie Kultury znajdziemy aleje, ścieżki, place, ławki, zieleń, drobną architekturę, jak mały amfiteatr, fontanny, czy pomnik. Jest kilka kawiarni i restauracji. Podziemne parkingi, jak i naziemne.
Warto zwrócić uwagę, że po drugiej stronie wielopasmowej i ruchliwej Alei Roździeńskiego, znajdują się główne obiekty Uniwersytetu Śląskiego (UŚ). Dostaniemy się tam ładnym pieszym mostem. Z nowszych inwestycji uniwersyteckich w tym miejscu, warto wspomnieć o ciekawym architektonicznie gmachu Biblioteki Akademickiej(2008-2012r., dla UŚ i Uniwersytetu Ekonomicznego). I o zamknięciu dla samochodów ulicy Bankowej, pomiędzy Rektoratem a Wydziałem Nauk Społecznych, gdzie stworzono niewielki plac.
Dolina 3 Stawów
Od Rynku dzieli ten rekreacyjny teren na tyle nieduża odległość, że można pokonać ją pieszo (2km). Stawów jest więcej niż tytułowa liczba, do tego leśne tereny. W sąsiedztwie autostrada A4. Jest miejsce do kąpieli z plażą, można wypożyczyć rowery wodne, spacerować, odwiedzić restaurację. Są ścieżki rowerowe i stacja roweru miejskiego (system wypożyczalni).
Nikiszowiec
Nikt nie przyjedzie dla zwiedzania Śródmieścia Katowic, są lepsze miejsca w Polsce, ale nigdzie nie ma takiego robotniczego osiedla jak Nikiszowiec (w granicach Katowic od 1960r.). Dla niego warto przyjechać, chociaż dzieli je od centrum kilka kilometrów. Jest to największa architektoniczna atrakcja stolicy województwa śląskiego. Osiedle nie jest duże, ale małe też nie. Dla jednego budynku nikt by tutaj nie zawitał, ale dla całej harmonijnej serii ślicznych ceglanych, z podwórkami, placem, parkiem, kościołem, już tak. Bardzo fajne miejsce na spacer, jest gdzie usiąść na kawę i kupić pamiątki(w Centrum Zimbardo). Absolutna perełka miasta, w końcu doceniona i coraz lepiej turystycznie zagospodarowana.
Zabytkowe osiedle robotnicze powstało w latach 1911-1919. Trzykondygnacyjne domy mieszkalne z czerwonej cegły są zamknięte pierścieniowo. Poszczególne kwartały są połączone budynkiem mieszkalnym z tzw. nadwieszką, czyli zadaszonym mostkiem z podcieniami. Innymi słowy, zamiast parteru mamy przejście pod budynkiem - ulicę, chodniki. Ładne architektonicznie, z filarami, półkolistymi sklepieniami. Osiedle tworzy spójną całość, zarówno pod względem ułożenia budynków oraz ulic, jak również dzięki ich wyglądowi i użyciu jednolitego budulca. Zastosowano wiele detali architektonicznych, w środku kwartałów znajdziemy place, skwerki (kiedyś dominowały tam komórki, chlewiki). Jak z lotu ptaka spoglądamy na średniowieczne miasta, widzimy charakterystyczny układ ulic. Podobne wrażenie będziemy mięli w przypadku Nikiszowca, chociaż to znacznie młodsze budownictwo. Gdy coś się robi w sposób przemyślany, estetyczny, obroni się bez względu na datę budowy. Tworząc takie osiedle, nawet pomyślano, by wnęki okienne i parapety były pomalowane na czerwony jednolity kolor. Patrząc na charakteryzującą się bezguściem, współczesną architekturę mieszkaniową, możemy pomarzyć o jakości przestrzenno-architektonicznej, w jakiej mieszkali robotnicy na przełomie XIX i XX wieku.
Familoki w Nikiszowcu, czyli budynki wielorodzinne przeznaczone dla pracowników przemysłu ciężkiego i ich rodzin, to perełka pośród tego typu osiedli. A znajdziemy je w każdym większym mieście Aglomeracji Górnośląskiej. Sercem dzielnicy jest Plac Wyzwolenia, przy którym stoi kościół św. Anny (neobarokowy, na planie krzyża, z wspaniałymi organami), obok jest skwer Emila i Georga Zillmanów (architektów osiedla), a część budynków wokół niego posiada podcienie, które chronią przed deszczem albo słońcem. Tego typu osiedle było niemal samowystarczalne, z własnym szpitalem, szkołą, punktami usługowymi. Na niespełna 8 hektarach, mogło osiedlić się ponad 8 tysięcy ludzi.
Na Nikiszu, jak powszechnie się mówi o tym miejscu, organizowane są jarmarki rękodzielnicze, a po sąsiedzku są częściowo zabytkowe obiekty ciągle fedrującej kopalni Wieczorek. Także lodowisko Jantor. Zmiany ustrojowe i gospodarcze mocno odcisnęły swoje piętno w Nikiszowcu. Ten fragment miasta nie miał dobrej reputacji i uchodził za niebezpieczny. Zmieniło się to jednak zdecydowanie na plus.
Niedaleko stąd do zabytkowej cechowni i łaźni kopalni Wieczorek (obecnie Galeria Szyb Wilson) i robotniczego osiedla w Giszowcu.
Katowice są stosunkowo młodym miastem (od 1865r.), dlatego trudno spodziewać się w nim klimatu starości. Co nie zmienia faktu, że wojewódzkie miasto powinno jakoś wyglądać. I zaczyna.
Czekam, aż ktoś podejmie odważną decyzję i znajdzie na jej realizację środki - schowanie torów kolejowych w centrum pod ziemię. Rozdzielają one serce miasta niemal jak mur, na pół. To jest potrzebne Katowicom. Zresztą tak samo jak schowanie drogi nr 79 pod centrum Chorzowa, bo biegnie ona estakadą nad Rynkiem, czy generalny remont torowisk kolejowych w rejonie Bytomia, by tamtejszy dworzec przestał być dworcem-widmo. Nie chce się wierzyć, że jeszcze w XX wieku, co chwilę zatrzymywał się tutaj pociąg pasażerski, a w latach 30-tych do Berlina podróż trwała niewiele ponad cztery godziny.
Error