PIERWSZE WRAŻENIE
Aparat wydał się ciężki – z baterią, pokrywką na obiektyw, kartą pamięci i paskiem waży 634g – i tandetnie plastikowy. Uchwyt (grip) nie posiada żadnej odpowiednio szorstkiej powierzchni stabilizującej trzymanie. Przy wilgotnej dłoni aparat nie leżał pewnie w ręce, ale do przyjęcia.
Sama praca aparatu zadowalała, do chwili aż wylądował w koszu na śmieci. Może czas od włączenia do zrobienia zdjęcia jest za długi, ale zoom za to pracuje naprawdę dobrze. Gdy SX50HS wchodził na rynek w 2012 roku jego 50-krotny zoom optyczny był jednym z największych. Dzisiaj, odstaje od konkurencji, chociaż prawda jest taka, iż taki zakres zoomu jest wystarczający. A do tego staruszek SX50HS daje możliwość zrobienia zdjęć naprawdę dobrej jakości.
Canon Powershot(PS)SX50HS jako jeden z topowych aparatów Canona po wejściu na rynek kosztował około 2000 złotych. Żaden megazoom nie jest dla mnie wart takiej ceny, dlatego nie byłem zainteresowany jego zakupem. Dopiero rok później (2013), gdy ceny trochę spadły postanowiłem sprawdzić jak się spisuje. Cena 1650zł i tak była trochę za wysoka, ale aprobowalna. Jak wysoko ceni się Canon pokazuje następujący przykład. Gdy wiosną 2014 roku Nikon wypuścił swój flagowy model segmentu bridge - coolpix P600, to wraz z uruchomioną promocją „cashback”, aparat ten można było zakupić nawet za 1300zł. Absolutną nowość i do tego aparat lepszy od SX50HS. Mimo że „lada dzień” można się spodziewać prezentacji jego następcy, nadal ten model Canona nie jest wstanie osiągnąć ceny na poziomie najnowszego modelu Nikona. Plotki głoszą, że następca, czyli Canon Powershot SX60HS, ma trafić na rynek przed końcem roku 2014. Najwyższy czas. A swoją drogą, okres powakacyjny (dla większości świata) jest dosyć niefortunny do prezentowania nowości fotograficznych.
Canon Powershot SX50HS to przedstawiciel segmentu bridge czyli pomostowego. Te uniwersalne kompakty to alternatywa i konkurencja dla tanich lustrzanek cyfrowych (DSLR) i często robią lepsze zdjęcia od nich przy okazji posiadając dużo większe możliwości, przede wszystkim za sprawą długich ogniskowych. Jakością wykonania i trwałością zwykle ustępują lustrzankom.
JAKOŚĆ ZDJĘĆ i MATRYCA
Maksymalny rozmiar zdjęć to 4000x 3000pikseli, co daje najczęściej rozmiary rzędu 2,5-4,5MB przy rozdzielczości 180 dpi. Pliki RAW mają 12-18MB. Rozmiar zdjęć ogranicza niewielka liczba pikseli: 12,1mln, co nawet w 2012 roku wypadało słabo na tle konkurencji. Canon jednak nie robi tego bezmyślnie. 12,1mln pikseli przy dobrej jakości matrycy CMOS skutkuje bardzo dobrą jakością zdjęć, naturalnymi kolorami i niewielkimi szumami nawet przy wyższym ISO (powyżej ISO 800 jest już dużo gorzej, ale to normalne w tej klasie aparatów). Aparat z liczbą 12,1 mln pikseli i matrycą wysokiej jakości w praktyce da lepsze zdjęcia niż aparat z liczbą ponad 20 mln pikseli ale z matrycą, na której producent zaoszczędził.
Na dużą pochwałę zasługuje makro. Działa bardzo sprawnie, od 0cm. Z kolei minusem jest dosyć wolna praca spustu migawki, pomiędzy kolejnymi zdjęciami wynosząca ok. 4 sekundy.
OBIEKTYW (ZOOM)
Według mnie praca zoomu jest wyśmienita, szybka i pewna. Silnik ultradźwiękowy (ultrasonic) jest świetny. Pod tym względem w segmencie bridge SX50HS może się „bić” o miano najlepszego. Co do głośności już tak dobrze nie jest, ale nadal przyzwoicie. Przy maksymalnej ogniskowej (optycznej) można zrobić bardzo dobre zdjęcie z „ręki”, ale trzeba się liczyć, że część będzie nieostra, kolory i oświetlenie też nienajlepsze. Nie zmienia to faktu, że to jeden z lepszych obiektywów w segmencie bridge i z bardzo dobrą jak na sprzęt z roku 2012 optyczną stabilizacją obrazu.
50-krotny zoom optyczny w 2012 roku był topowy, dzisiaj nie robi większego wrażenia, lecz w zupełności wystarczy, 4-krotny zoom cyfrowy jest mało użyteczny, chociaż zwrot: zoom x 200 ładnie wygląda. Zakres ogniskowych to 24-1200mm, a przysłony f/3,4-6,3. 24mm kiedyś rzadkość, dzisiaj standard, dobrze sprawdza się w miastach i pomieszczeniach, wartość przysłony przyzwoita, chociaż jasny obiektyw to nie jest. Składa się z 13 elementów w 10 grupach (3 soczewki UD, jedna dwustronnie sferyczna). System HS, który ma zapewnić dobre zdjęcia w słabym oświetleniu sprawdza się przeciętnie.
Nie przeceniałbym wyglądającej na solidną obudowy zoomu. Wcześniejsze modele też taką miały, ale jeden upadek na obiektyw i aparat był do wyrzucenia. Zdarzyło mi się to kilka razy. Trzeba być ostrożnym. W przypadku SX50HS nic takie mi się nie zdarzyło – upadek – gdyż po miesiącu używania aparat zakończył żywot.
WYTRZYMAŁOŚĆ
I tu zdarzyła się rzecz do tej pory dla mnie niespotykana. Nowiutki aparat zabrałem na wyprawę do Azji Południowo-Wschodniej i Australii w 2013 roku i zupełnie się na niej nie sprawdził. Jak to dobrze, że biorę zawsze co najmniej dwa aparaty różnych marek.
Mimo zwykłego używania, aparat wyjątkowo szybko stał się złomem elektronicznym. Klimat Hong-Kongu, Filipin, Malezji i Indonezji w ciągu miesiąca uszkodził elektronikę. Aparat zaczął szaleć. Raz się włączał raz nie. Raz robił zdjęcie raz nie. Raz łapał ostrość raz nie. Raz działała lampa błyskowa raz nie. Obiektyw często się cofał i pojawiał się komunikat: błąd obiektywu. Na „sankach mocujących” zewnętrzną lampę błyskową pojawiła się rdza. Tak samo przy mocowaniu ruchomego monitora LCD do aparatu. Zapewne z tego powodu czasami odmawiał funkcjonowania, lub na ekranie pojawiały się dziwne pasy albo obraz był do góry nogami. Problemy z ruchomymi LCD w segmencie bridge to akurat standardowy problem Canona, we wcześniejszych modelach musiałem je wymieniać, zazwyczaj po roku użytkowania, zakładając że aparat tyle przetrwał. Niestety każdy kolejny model megazooma Canona okazywał się mniej odporny na wilgoć. Żywotność każdego egzemplarza była krótsza, ale miesiąc!? Do tej pory tylko jeden model tej serii wytrzymał mniej i to dawno temu. Canon S5IS po trzech dniach w peruwiańskiej Amazonii całkowicie odmówił posłuszeństwa, po jego rozkręceniu okazało się, że słaba obudowa i słabe uszczelnienie doprowadziły do silnej korozji wewnętrznych podzespołów. Tylko w tamtym przypadku byłem wstanie to zrozumieć. Trzy dni paskudnej pogody, aparat był cały czas mokry, a nie jest to model wzmocniony na wilgoć czy upadki. W przypadku SX50HS warunki były nieporównywalnie lepsze.
Dźwignia zoomu pracowała dobrze, ale okazała się bardzo podatna na kurz i pył. Po dwóch tygodniach użytkowania zaczęła chodzić ciężko, a tydzień później zaczęła się blokować: albo nie dało się w ogóle uruchomić zoomu albo zoom od razu ustawiał się w pozycji maksymalnej i nawet siłą nie dało się dźwigni przesunąć. Do momentu awarii aparat miał minimalny kontakt z piaskiem na plaży, z popiołem wulkanicznym nie zdążył, a to jego obawiałem się najbardziej.
Uzupełnieniem tych wszystkich nieszczęść okazał się niskiej jakości plastik obudowy. Starł się numer fabryczny, w miejscu uchwytu pojawiły się przebarwienia, słońce krajów tropikalnych spowodowało płowienie. Częściowo starły się oznaczenia przy klawiszach i starł się kolor plastiku na samych przyciskach.
I to wszystko w aparacie, który rok po premierze kosztował nadal 1650zł. W najczarniejszych snach nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
W innym wypadku wyrzuciłbym do śmieci taką bezużyteczną cegłę jaką stał się Canon Powershost SX50HS, ale przyznam, że zbulwersowała mnie tak niska jakość aparatu i postanowiłem go dźwigać przez kolejne 3 miesiące w plecaku.
Konkluzja. Co z tego, że aparat robi bardzo dobre zdjęcia, jak nie działa. Czy to był jednostkowy przypadek, nie wiem?
PRÓBA NAPRAWY APARATU, czyli jak kosmici uszkodzili Canona PS SX50HS
Po powrocie do Polski postanowiłem skorzystać z naprawy gwarancyjnej. Z Canon Polska nie udało mi się skontaktować ani telefonicznie – nikt nie odbierał, ani za pośrednictwem listu poleconego – nikt nie odpisał. Z jednym z warszawskich serwisów Canona (prywatną firmą CSI Foto i Video przy ul. Żytniej) już było lepiej. Aparat został przyjęty, ale odmówiono naprawy gwarancyjnej, gdyż gwarancja nie obejmuje zawilgocenia. Nie zdziwię pewnie nikogo jak napiszę, że gwarancja Canona jest tak sformułowana, że w praktyce nie obejmuje praktycznie niczego. Nie zdziwię też nikogo, że uznano, iż zalałem aparat oraz używałem niezgodnie z przeznaczeniem i zaleceniami producenta. Jeżeli używanie aparatu w krajach tropikalnych jest niezgodne z przeznaczeniem – to przyznaję się do winy, jeżeli kilka kropli potu i kilka kropli wody z liści drzew, które spadły na aparat są zalaniem – to również przyznaję się do winy. Nieufność w Polsce to standard, a jak ktoś zgłasza naprawę gwarancyjną wielu producentów z ich serwisami od razu wie, że winny jest użytkownik – i koniec. Oczywiście Canon ma rację i aparatu używałem jako kotwicy do łodzi, dlatego zawilgotniała. A poważnie, Canon powinien informować na opakowaniach, że aparatu nie można używać w takich krajach jak Hong Kong, Filipiny, Malezja i Indonezja, bo ich klimat może aparat zniszczyć. Wtedy bym go nie kupił. I nie wyrzuciłbym do śmiecić 1650zł.
To nie koniec tej historii, bo serwis Canona zadeklarował odpłatną naprawę za 500zł. Nie mając wyjścia, żadnej alternatywy, zgodziłem się. Termin naprawy został ustalony. Gdy minął, nie pojawiła się żadna informacja. To ja musiałem dociekać, gdzie jest mój naprawiony aparat. Okazało się, że nigdzie, bo serwis Canona zmienił zdanie, uznając naprawę za nieopłacalną, tylko zapomnieli mnie o tym poinformować. Dopiero po mojej interwencji dowiedziałem się następujących rzeczy. Warto to co zaraz napiszę zapamiętać, bo Canon ocenił w tych słowach jakość aparatu Powershot SX50HS. „W wyniku zawilgocenia / zalania, zniszczone zostały podzespoły elektroniczne, a koszt ich wymiany przekracza wartość nowego produktu tego samego modelu” (…) „Zawilgocenie / zalanie doprowadziło do korozji i zniszczenia podzespołów elektronicznych”. Moje prośby, by ta sprawa została załatwiona polubownie, a nie skończyła się na tym, że wyrzuciłem w błoto 1650zł, zostały bez odpowiedzi. Nawet jakaś solidna zniżka na nowy egzemplarz byłaby pewnym rozwiązaniem, mimo że w tej sprawie nie czułem się ani odrobinę winny, a po takiej przygodzie, nie miałem ochoty stać się posiadaczem kolejnego aparatu marki Canon.
W wyniku braku jakiegokolwiek kontaktu z Canon Polska i braku jakiejkolwiek współpracy z serwisem CSI Foto i Video oraz sprzedawcą, marketem Saturn, poprosiłem o pomoc Powiatowego Rzecznika Konsumentów w Bytomiu, który nic nie wskórał. Zresztą „na dzień dobry” zostałem zniechęcony do składania w jego biurze jakichkolwiek dokumentów, gdyż uprzedzono mnie, że i tak nic mi nie pomogą, bo firmy takie jak Canon nie chcą współpracować. Rodzi się zatem pytanie po co jest taka instytucja jak Powiatowy Rzecznik Konsumentów, skoro nic nie może? Poza generowaniem niemałych kosztów utrzymania biura i pracowników. Rzecznik w piśmie do takich firm jak Canon w razie gdy nie zmieni swojej decyzji proponuje, aby sprawę rozstrzygnął Sąd Polubowny działający przy Izbach Gospodarczych. Odpowiedź Canona w tej sprawie była następująca: „nie wyrażamy zgody na rozstrzygnięcie sprawy przez Sąd Polubowny”. Gdyby chodziło o więcej niż kwotę 1650zł skierowałbym sprawę do sądu cywilnego, ale stwierdziłem, że „gra nie jest warta świeczki”, szkoda mojego czasu i generowania kolejnych wydatków do czasu rozstrzygnięcia procesu, który może potrwać kilka lat. Ale zdobyłem cenne doświadczenie, które wykorzystam w przyszłości, gdy będę kupował sprzęt fotograficzny.
Drugi raz w historii używania aparatów marki Canon korzystałem z serwisu Canon Polska i niestety drugi raz jakość obsługi była poniżej jakiejkolwiek krytyki. W pierwszym przypadku serwis Canon Polska – CSI Foto i Viedo również odmówił naprawy gwarancyjnej (inny model, użytkowany tylko w europejskich miastach, były plamy na zdjęciach ponoć od zawilgocenia). Na szczęście aparat był kupiony w Londynie i Canon UK naprawił go natychmiast, nie poniosłem też kosztów transportu. Oczywistym było dla nich, że usterka podlega naprawie gwarancyjnej. Co kraj to obyczaj. Niestety aparat SX50HS kupiłem w Polsce.
Szkoda, że ani firma Saturn (sprzedawca), ani Canon Polska ani serwis Canona nie poczuwały się do najmniejszej chęci jakiegoś rozsądnego rozwiązania tego problemu dla obu stron. Jako klient byłem dobry, tylko gdy płaciłem za zakup, później na jakąkolwiek dbałość o klienta nie miałem co liczyć.
Przy pierwszym nieudanym kontakcie z serwisem Canon Polska mogłem wierzyć, że był to przypadek, po drugim wątpliwości już nie mam. Taka jest polityka firmy Canon, przynajmniej w Polsce. Coraz słabszy sprzęt, krótka gwarancja i niechęć do jakichkolwiek napraw gwarancyjnych zmusiła mnie do wymiany aparatów i kamer Canona na produkty konkurencji. Które wykazały się wyższą jakością, świetną jakością obrazu, oraz są bezawaryjne na moment pisana tej recenzji, więc nie mam porównania co do obsługi serwisowej, otrzymałem dwa lata gwarancji.
Wobec takie postawy firmy Canon i tak słabego pod względem awaryjności aparatu jakim okazał się Canon PS SX50HS jeżeli chodzi o segment bridge przerzuciłem się na Nikona coolpix P600, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Jego recenzja znajduje się: TUTAJ.
Tylko w tytule podrozdziału wspomniałem coś o kosmitach. Bez sensu? Też mi się tak wydaje. Ale w serwisie Canona wiedzą lepiej. Według nich aparat zniszczyły jakieś siły pozaziemskie albo obca cywilizacja, albowiem napisali tak: „Konieczność wymiany podzespołów elektronicznych spowodowana była zawilgoceniem / zalaniem nieznaną nam cieczą, produktu co doprowadziło do korozji i zniszczenia” – pisownia oryginalna. A żeby było jeszcze weselej ktoś w Canon Polska choruje na jakieś rozdwojenie jaźni, bo z tego zdania wynika, że wymieniono podzespoły, zastosowano czas dokonany, kiedy w rzeczywistości nic nie wymieniono i odmówiono naprawy. I bądź tu człowieku mądry. Bardzo dziękuję firmie Canon za tą wspaniałą współpracę. Jeszcze jedno, cytowane fragmenty pochodzą z pisma Canona skierowanego do Powiatowego Rzecznika Konsumentów w Bytomiu. Jako klient nie zasłużyłem na jakiekolwiek wyjaśnienia od Canona, ale Rzecznikowi zgodnie z obowiązującymi przepisami musieli odpowiedzieć.
LAMPA BŁYSKOWA / MIGAWKA / ZDJĘCIA SERYJNE / EKRAN LCD
Lampa błyskowa jest przeciętna, niczym się nie wyróżnia na tle konkurencji. Zasięg do 5,5m. Wyzwalanie błysku denerwująco długie, chociaż po kompakcie cudów oczekiwać nie można. Zresztą lampę uruchamia się poprzez naciśnięcie odpowiedniego przycisku (tzw. pop-up), bardzo popularne obecnie rozwiązanie. Istnieje możliwość podłączenia zewnętrznej lampy błyskowej.
Czas otwarcia migawki 15 – 1/2000s nie zachwyca.
Funkcja zdjęć seryjnych w wysokiej jakości to nawet 10 zdjęć na sekundę. To bardzo dobry wynik.
Ekrany LCD w megazoomach Canona zwyczajowo są przeciętne, 2,8cala, 461 000 punktów (pikseli), do tego ich trwałość nie zachwyca. Ekran pokrywa około 100% kadru i jest ruchomy – to popularne rozwiązanie w segmencie bridge. Elektroniczny wizjer jest bardzo przeciętnej jakości, ale gdy mocno świeci słońce to cóż zrobić, i tak jest lepszy od LCD.
ZASILANIE
To bardzo mocny punkt SX50HS. Dedykowany akumulator ma starczać według producenta na 315 zdjęć, ale w praktyce bez trudu można zrobić 400, a gdy w ogóle nie używamy lampy błyskowej i temperatura jest mocno dodatnia nawet 600. Canon w zestawie daje ładowarkę akumulatora. Co prawda wraz z kablem waży ona 132g, ale na przykład jeżeli mamy dwie baterie, to możemy jedną ładować, a drugą używać w aparacie.
FILMY
Aparaty Canona zwykle odstają pod względem możliwości filmowania od konkurencji. Nie inaczej jest w przypadku SX50HS. Niby jest Full HD (1980 X 1080p) ale jedynie z szybkością 24kl/s, niby jest dźwięk stereo, ale jakość dźwięku nie zachwyca. Do większości domowych zastosować te parametry mimo wszystko wystarczą. Długość filmu w formacie Full HD i HD to 4GB lub 30min, format zapisu: MOV, złącze HDMI mini. Podczas filmowania można używać zoomu, ale jest dosyć głośny i ma duże problemy z łapaniem ostrości.
Czego SX50HS NIE MA a miewa konkurencja
GPS – coraz popularniejszy gadżet w zaawansowanych kompaktach do jakich zaliczają się aparaty segmentu bridge (pomostowego). Gdybyśmy chcieli wrócić do miejsca zrobienia zdjęcia, to dokładne współrzędne są na wagę złota.
WiFi – podobna sytuacja jak z GPS-em. Dla tych co lubią przesyłać do sieci zrobione przed chwilą zdjęcie oraz nie lubią kabli.
Autopanorama – konkurencja już dawno wprowadziła do swojego sprzętu takie rozwiązanie. Ustawiamy funkcję panorama, naciskamy guzik, przesuwamy aparat i mamy gotową panoramę 180 albo 360 stopni. Canon jednak niezłomnie stoi na stanowisku, że lepszy efekt będzie, gdy zrobimy zdjęcia do panoramy, zainstalujemy dołączony program i dopiero złożymy panoramę. Tylko komu się chce bawić w robienie panoramy w domu? Kto ma na to czas?
CO MA SX50HS a konkurencja nie zawsze
RAW – czyli tzw. cyfrowy negatyw, pierwotny obraz z matrycy (bez kompresji stratnej) pozwala na dokładną obróbkę komputerową i następnie na zapis w formacie JPEG, TIFF i in. Pliki RAW mają co najmniej kilkanaście MB i wymagają specjalnego programu do obróbki, który Canon dołącza. Kiedyś tylko bardziej zaawansowane lustrzanki udostępniały format RAW, dzisiaj zdarza się to też kompaktom. W praktyce 99% użytkowników aparatów kompaktowych nie używa formatu RAW przy robieniu zdjęć.
Na ekranie niewielki wskaźnik wypoziomowania aparatu – wiązałem spore nadzieje z tą funkcją, ale w praktyce jej nie stosowałem. Bardziej mi przeszkadzała w robieniu zdjęć, aniżeli pomagała.
INNE
Tryb HDR jest standardem w zaawansowanych kompaktach, jest też w SX50HS. Kilka zdjęć o różnych ekspozycjach łączy w jedno, ale wymaga statywu lub solidnej podpory, inaczej zdjęcie będzie nieostre.
Aparat posiada wiele kreatywnych scen i funkcji (to standard w tej klasie aparatów), ale nie znalazłem w nim trybu „zachód słońca”, który regularnie używałem we wcześniejszych modelach, w przeciwieństwie do innych trybów.
Interfejs jest dobry, w miarę sprawnie można dotrzeć do większości ustawień.
SX50HS nie posiada nawet najmniejszej wewnętrznej pamięci, więc jak zapomnimy włożyć kartę SD/SDHC będziemy mięli problem.
Gdy zamiast dedykowanego akumulatora ta seria aparatów Canona stosowała wcześniej cztery sztuki baterii AA (paluszków), gniazdo pamięci było gdzie indziej (z boku obudowy) aniżeli gniazdo baterii. W SX50HS gniazdo pamięci jest tam gdzie gniazdo baterii. Wolałem wcześniejsze rozwiązanie.
Po lewej stronie obiektywu są dwa przycisku. Górny ma na celu „odzoomować” do niewielkiej ogniskowej obraz, gdy obiekt nam ucieknie z kadru, a dolny aktywuje stabilizację z optymalnymi ustawieniami, chociaż tak naprawdę stabilizacja może działać w trybie ciągłym, bez konieczności używania tego przycisku. Nie zauważyłem różnicy na zdjęciach pomiędzy automatyczną stabilizacją a wywoływaną poprzez użycie opisywanego przycisku. Nie przyzwyczaiłem się do używania tych dwóch przycisków.
Nie wiedzieć czemu gwint „statywowy” nie jest pośrodku, co w przypadku użycia statywu uniemożliwia dostęp do baterii i karty pamięci.
Canon Powershot SX50HS NAJWIĘKSZE ZALETY
+ bardzo dobra jakość zdjęć
+ świetnie i szybko pracujący zoom
+ bardzo dobra bateria, ładowarka do baterii w zestawie i dosyć szybkie ładowanie (trochę ponad 2 godziny)
+ obiektyw z zoomem x 50 i stabilizacją obrazu (który imponował w 2012 roku, gdy aparat wchodził na rynek, a dzisiaj rządzi zoom x 60)
Canon Powershot SX50HS NAJWIĘKSZE WADY
— słaba odporność na warunki atmosferyczne, Hong Kong, Filipiny, Malezja i Indonezja oraz ich klimaty zabiły aparat w miesiąc – aparat bardzo źle zniósł tropikalny klimat
— ślady korozji na metalowych elementach, awaria ruchomego ekranu LCD, awaria dźwigni zoomu, błędy obiektywu, ścierające się plastiki i napisy na przyciskach
— słaba odporność na kurz i piasek
— tylko roczna gwarancja (do tego nieuznana przez Canon Polska)
— bardzo wysoka cena
— wysoce nieprzyjazny stosunek Canon Polska do Klienta
— wysoce nieprzyjazny stosunek autoryzowanego serwisu Canon Polska w stosunku do Klienta
— absolutnie niezadowalająca jakość obsługi przez Canon Polska i jego serwis
— przeciętna jakość filmów i dźwięku, zła praca zoomu przy filmowaniu, brak szybszych możliwości rejestracji materiałów wideo
— brak automatycznej panoramy
— zbyt duża waga
PODSUMOWANIE
Gdyby nie słaba wytrzymałość i odporność na wilgoć, która spotkała mój egzemplarz, poleciłbym ten aparat mimo kilku innych wad. Niestety co z tego, że aparat robi dobre zdjęcia w sytuacji gdy ulega po miesiącu awarii. Nadzieja w tym, że jeżeli nabywca nie będzie eksploatował aparatu w trudniejszych warunkach klimatycznych, to będzie działał znacznie dłużej. I nie będzie musiał wyrzucać prawie nowego aparatu za bardzo duże pieniądze jak za aparat kompaktowy i kontaktować się z bardzo nieprzychylnym oraz nieustępliwym dla wszelakich napraw gwarancyjnych serwisem Canona w Polsce. Pamiętajmy, Canon na aparat daje tylko roczną gwarancję, nie przez przypadek.
Co broni Canona SX50HS. Trzy rzeczy. Jedne z lepszych zdjęć w segmencie bridge, ale konkurencja w ostatnich latach zrobiła bardzo duże postępy, są tutaj lepsze aparaty od Canona SX50HS i tańsze. Druga rzecz, to bardzo dobrze działający mechanizm zoomu, a trzecia to wydajny dedykowany akumulator.
Najważniejsze dane techniczne (ze strony producenta):
Matryca: Podświetlana matryca CMOS o wielkości 1/2,3 cala
Liczba efektywnych pikseli: Około 12,1 mln
Procesor obrazu: Procesor DIGIC 5 z technologią iSAPS
Obiektyw: Ogniskowa 4,3–215,0 mm (odpowiednik aparatów 35 mm: 24–1200 mm), powiększenie optyczne 50x , ZoomPlus 100x, cyfrowy około 4x, łącznie około 200x
Maksymalny otwór przysłony: f/3,4-f/6,5
Konstrukcja: 13 elementów w 10 grupach (3 elementy UD, 1 dwustronny element asferyczny)
Stabilizacja obrazu: Tak (przesunięcie soczewki)
Regulacja ostrości: System/punkty AF, wykrywanie twarzy, 1-punktowy AF (dostępna dowolna pozycja, przypisany na stałe do punktu centralnego lub funkcji wyboru i śledzenia twarzy)
Tryby AF: Pojedynczy, ciągły, Servo AF/AE, śledzenie AF
Światło wspomagające AF: Tak
Ręczna regulacja ostrości: Tak
Bracketing ostrości: Tak
Minimalna odległość ostrości: 0 cm (W) od przedniej krawędzi obiektywu w trybie makro
Tryby pomiaru: Wielosegmentowy (połączony z ramką AF funkcji wykrywania twarzy), centralnie ważony uśredniony, punktowy (centralny lub połączony ramką AF funkcji wykrywania twarzy lub z ramką AF funkcji FlexiZone)
Blokada AE: Tak
Kompensacja ekspozycji: +/-3 EV z przyrostem co 1/3 stopnia
Czułość ISO: AUTO, 80, 100, 125, 160, 200, 250, 320, 400, 500, 640, 800, 1000, 1250, 1600, 2000, 2500, 3200, 4000, 5000, 6400
Migawka, czas otwarcia: 1–1/2000 s (domyślna wartość fabryczna) , 15–1/2000 s (łączny zakres zmienny w zależności od trybu fotografowania)
Wizjer: EVF (0,20 cala), format 4:3, około 202 000 punktów, korekcja dioptrii
Ekran LCD: Odchylany wyświetlacz (TFT) PureColor II VA o przekątnej 7,1 cm (2,8 cala), około 461 000 punktów, pole widzenia około 100%
Zasięg wbudowanej lampy błyskowej: 50 cm – 5,5 m (szeroki kąt) / 1,4 cm – 3,0 m (teleobiektyw)
Tryby migawki: Pojedynczy, ciągły, ciągły z AF, samowyzwalacz
Fotografowanie w trybie ciągłym: Około 2,2 zdjęcia/s; AF: około 0,8 zdjęcia/s, LV: około 0,9 zdjęcia/s, szybka seria w wysokiej jakości: około 13 zdjęć/s, maks. 10 zdjęć Szybka seria w wysokiej jakości z AF: około 4,1 zdjęcia/s, maks. 10 zdjęć
Filmy (Full HD): 1920 x 1080, 24 kl./s, (HD) 1280 x 720, 30 kl./s, (L) 640 x 480, 30 kl./s
Film w zwolnionym tempie: (L) 640 x 480, 120 kl./s, (M) 320 x 240, 240 kl./s
Języki obsługi menu: kilkadziesiąt w tym polski i angielski
Karty pamięci: SD, SDHC, SDXC
Zasilanie: dedykowane NB-10L
Wymiary: szerokość 122,5mm, wysokość 87,3mm, głębokość 105,5mm
Post Scriptum
Dzień po publikacji niniejszej recenzji, w dniu 15 września 2014 Canon zaprezentował w Stanach Zjednoczonych najnowszy swój megazoom Powershot SX60HS (zoom x 65, ogniskowa od 21mm 16,1mln pikseli). Od prezentacji do dystrybucji musi minąć chwila czasu, a zanim trafi na polskie półki, minie tych chwil trochę więcej. Cena pewnie będzie wysoka, a zrażony modelem SX50HS i jego bardzo słabą odpornością na jakiekolwiek warunki atmosferyczne oraz bardzo nieprzyjazną wobec klientów firmą Canon Polska, zakupem zainteresowany nie jestem.
Poniższe zdjęcia (za wyjątkiem 01) oraz ilustracyjne (powyżej) zostały wykonane „z ręki” Canonem Powershot SX50HS, w trybie automatycznym, i nie zostały poddane żadnej obróbce poza zmniejszeniem rozmiaru z 4000x3000px i dodaniem znaku wodnego. Minimalna ogniskowa tego aparatu to 4mm, maksymalna (zoom x 50) to 215mm.
- Zdjęcia:
- 01) Canon Powershot SX50HS – jedyne zdjęcie jakie posiadam tego aparatu, który już dawno temu został zezłomowany. Zdjęcie zrobiłem w Indonezji.
- 02) Bali, Kuta, Indonezja, ogniskowa 4mm
- 03) Bali, Kuta, Indonezja, ogniskowa 4mm
- 04) Luzon, Filipiny, pojazd: trycykl, ogniskowa 22mm
- 05-06) Środkowa Jawa, Indonezja, to samo ujęcie z najkrótszą ogniskową (4mm) i najdłuższą ogniskową (215mm)
- 07) Bali, Kuta, Indonezja. Jeżeli aparat ma dobre podparcie, a fotografowany obiekt się nie rusza jak na wcześniejszym zdjęciu, to można zrobić takie właśnie zdjęcie z najdłuższą ogniskową 215mm. Za podparcie posłużyło mi kolano.
- 08) Hong Kong, ogniskowa 4mm
- 09) Hong Kong nocą bez lampy błyskowej, ogniskowa 7mm
- 010) w samolocie nad Azją, ogniskowa 4mm w trybie makro
- 011) samolot linii Malaysia Airlines nad Borneo, Malezja, ogniskowa 116mm
- 012) Borneo, Malezja, ogniskowa 7mm
- 013) Sumbawa, Indonezja, ogniskowa 8mm
- 014) wulkan Ijen, Jawa, Indonezja nocą, ogniskowa 4mm z lampą błyskową
- 015) niedaleko Yogyakarty, Jawa, Ocean Indyjski, ogniskowa 43mm
Error