Grecja ma około dziesięć wulkanów. Najbardziej godnym uwagi jest wulkan-wyspa Nea Kameni koło wyspy Santorini. Przy sprzyjających okolicznościach planowałem go spenetrować. Te okoliczności to bilety lotnicze. Tanie loty na Kretę czy Kos kompletnie nie pasowały do mojej koncepcji. Stamtąd dostać się na Santorini i Nea Kameni to czasochłonne i drogie rozwiązanie. A jak doliczymy bagaż rejestrowany w samolocie, dla mnie niezbędny, to nawet Kreta i Kos wychodziła drogo. W sytuacji gdy wulkan Nea Kameni nie stanowił żadnego priorytetu ani być albo nie być, postanowiłem następująco. Trafię kiedyś na tanie bilety lotnicze bezpośrednio na Santorini i to z bagażem rejestrowanym, polecę. Na kilkudniowy wypad.
Pod koniec roku 2014 takie bilety się znalazły z terminem kwietniowym lub majowym (2015). Linie lotnicze Aegeanair (greckie), wylot z Warszawy z przesiadką w Atenach. Bagaż rejestrowany 23kg, jedzenie na pokładzie. Cena 150 euro za wszystko (646,50zł - taką kwotę ściągnął bank). Jak na tą destynację, dobra. Jeden odcinek lotu wychodził 161,50zł. Korzystając z komunikacji publicznej, z Bytomia do Warszawy łatwiej i taniej dojechać niż na lotnisko Katowice-Pyrzowice, a zatem i tu problemu nie było.
Termin wylotu: 27 kwietnia, w godzinach popołudniowych. Dzień 1. Start z Katowic o poranku Polskim Busem (21zł). Punktualnie dowiózł mnie do stolicy. Jadąc, nasunęła mi się taka refleksja. Górny Śląsk, który jeszcze nie tak dawno miał najlepsze drogowe połączenie z Warszawą, z pośród dużych aglomeracji, dzisiaj obok Krakowa ma najgorsze. Wewnątrz aglomeracji górnośląskiej nie jest lepiej, z lidera, spadek niemal na dno. Aut przybyło straszliwie, dróg ekspresowych, autostrad i innych szybkich bezkolizyjnych rozwiązań niewiele. W przeciwieństwie do innych części Polski.
W Warszawie, z Wilanowskiej, mam swój patent na dojazd do lotniska. Wpierw metrem ze stacji Wilanowska do stacji Imielin, skąd autobusem nr 148 na lotnisko (4,40zł – bilet przesiadkowy 75min). Nigdy nie jechałem dłużej niż godzinę, tym razem niecałe 50 minut (najkrócej niewiele ponad 30minut). Warszawski „blaszak” (lotnisko Chopina na Okęciu) jest mały, dlatego odległości niewielkie. W hali odlotów jak zwykle ciasno, nie było gdzie usiąść - wszystko zajęte, kłótnie przy odprawach, bo bałagan, ale bez większych przeszkód po odprawie czekałem na wylot. Punktualnie wylądowałem w Atenach (na lotnisku Eleftherios Venizelos). Linie Aegeanair się spisały, obsługa miła, ciepły posiłek. Trochę turbulencji. Po drodze widok m.in. na ośnieżone rumuńskie Karpaty i część Morza Egejskiego. Ateńskie lotnisko to również „blaszak”, tylko większy i starszy od warszawskiego. Lot na Santorini miałem dopiero po 5 rano – takie są często skutki taryf promocyjnych – postanowiłem zatem pozwiedzać Ateny nocą. Autobusy na centralny plac Syntagma (nr X95) kursują całą dobę, bilet 5 euro w jedną stronę (można też pociągo-metrem za 8 euro). Czas przejazdu autobusem (marki Solaris) - do godziny, niewiele ponad 30km. Prawie już zapadł zmrok, gdy dotarłem do centrum Aten. Ku mojemu zaskoczeniu całkiem sporo kierowców nie włączyło jeszcze świateł mijania. W okolicy placu Syntagma pełno ludzi, na sąsiednich uliczkach kawiarenki pełne gości, bynajmniej nie turystów w ten poniedziałkowy wieczór.
Solidnie pospacerowałem po klimatycznych dzielnicach Plaka i Monastiraki. Uliczki na wzgórzu pod Akropolem z widokiem na Ateny, bizantyjskie kościoły, ruiny antyczne agory rzymskiej. Obszedłem wzgórze Akropolu (część) ścieżką pod ogrodzeniem, oświetlone ruiny nade mną. Pospacerowałem główną aleją u stóp najcenniejszego ateńskiego wzgórza, między innymi koło wystawnego Muzeum Akropolu. Nie zabrakło wędrówek po ateńskich ulicach w centrum, koło Łuku Hadriana, ruin Świątyni Zeusa Olimpijskiego i odrestaurowanego Stadionu Antycznego (Stadion Panateński, Kalimarmaro). Po eleganckiej dzielnicy za Parlamentem, mijałem jakieś ambasady, oraz pobliskim parku. Zmianę warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza u stóp Parlamentu również miałem okazje obejrzeć. Trochę groteskowa jak i uniformy ewzonów – reprezentacyjnej jednostki wojskowej – sukienki, getry, na kolanach i butach podkutych cekinami, śmieszne pompony. Może urąga to ciutkę powadze miejsca, lecz fajnie, że tradycja jest pielęgnowana. Turyści kochają takie rzeczy. Za ruchliwą arterią, poniżej parlamentu jest plac Syntagma. Jednocześnie to park, z ławkami, fontannami, fragmentem ruin antycznych, wyjściem ze stacji metra oraz kawiarenkami. Ateński rynek. Całkiem sympatyczny.
28 kwiecień, dzień 2. Spacerując, w kiosku pod Akropolem kupiłem 0,5 litrową butelkę wody niegazowanej, płacąc pół euro. Kilka dni wcześniej taką samą wodę kupiłem w sklepie sieci Żabka w Bytomiu, zapłaciłem 2zł. Tyle samo. Jak to jest, że w jednym z najbardziej turystycznych miast na świecie, pod jedną z największych światowych atrakcji płacę za wodę tyle samo, co w zwykłym sklepie koło domu, w mieście o którym na świecie nikt nie słyszał? Uważam, że Bytom mimo wszystkich swoich problemów, jest atrakcyjny turystycznie, ale z całą pewnością Ateny to nie są i turystów na ulicach miasta nie widać. Dodam, że woda z automatu pod Akropolem kosztowała 37 eurocentów.
Po drugiej w nocy ruszyłem na lotnisko. Przeszedłem wszystkie konieczne bramki na opustoszałym terminalu i postanowiłem podładować aparaty w dostępnym gniazdku elektrycznym oraz zrobić sobie 40-minutową drzemkę na dywanowej wykładzinie. Lot na Santorini trwał niespełna 30 minut, stąd na śniadanie nie było co liczyć, ale na niewielką drożdżówkę znanej marki, owszem. Santorini (Santoryn) witało mnie wschodem słońca, minęła szósta rano. Miejscowe lotnisko jest malutkie i dosyć stare, ale obsłużyło w roku 2014 prawie 1,2mln pasażerów. Załadowałem się do autobusu (1,60 euro) i ruszyłem do Thiry (Firy), najbardziej znanej miejscowości na wyspie, wchodzącej w skład archipelagu Cykladów.
Cel na ten dzień był jasny: dostać się na wyspę-wulkan Nea Kameni. Na razie było za wcześnie, dlatego posiedziałem na skarpie obok miasteczka. Wiał strasznie silny chłodny wiatr. Później zakupy spożywcze w markecie (przy samym miasteczku bardzo blisko „dworca” autobusowego jest Carrefour, dalej od miasta Lidl, na wyspie są też marki greckich sieciówek). Następnie spacer po Firze zanim zwalą się turyści. Nic specjalnego. I schodami do starego portu, bo przecież nie kolejką linową (5 euro jeden odcinek). Czyniłem to w towarzystwie donkeyów czyli osłów Z upodobaniem robiących kupy. To ponoć jedna z atrakcji wjechać na ośle z portu do góry (5 euro). Za darmo bym nie skorzystał, co to za atrakcja? W różnych miejscach na wyspie oferują przejażdżki na osłach.
Dotarłem do niewielkiego portu cały czas mając widok na pobliską wyspę Nea Kameni – odległość około 2 kilometrów, a najmniejsza odległość pomiędzy nią a Santorini to jakieś 1,5 kilometra. Patrząc w drugą stronę, trochę białych domków i skal wulkanicznych pod nimi tworzących urwisko o wysokości 200-300 metrów. To ponoć wielka atrakcja, ale wstyd mi przyznać, kompletnie jej nie rozumiem. Co niby w tym jest takiego wspaniałego? Nieważne. Zawitałem do jednego z biur oferujących wycieczki na wyspę Nea Kameni, z tymże mnie wycieczka nie interesowała. Potrzebowałem transportu na wyspę i następnego dnia z wyspy. Byłem gotowy zapłacić jak za wycieczkę, byleby tak właśnie się stało.
Tłumaczę sympatycznej kobiecie o co mi chodzi. Nie rozumie. Chcesz nocować na wulkanie? Po co? A można w ogóle? Zadaje mi serię pytań. Można, odpowiadam, chociaż nie sprawdzałem, nie wiem i zupełnie mnie to nie obchodzi czy można czy nie. Istotne jest tylko jedno, że i tak tam będę spał. Kocham wulkany i żadna siła, poza wulkaniczną, nie powstrzyma mnie w realizacji moich celów. Tak było, jest i będzie. Po co tam jadę, w celach naukowych – moja odpowiedź na kolejne pytanie. I jest zgodna z prawdą. Projekt 100 WULKANÓW tylko na samym początku polegał na wchodzeniu na nie, zresztą na bardzo wysokie wulkany, później doszły elementy naukowe. Sądzę, że w kolejnych dziesięciu latach realizacji projektu kwestie naukowe będą coraz bardziej istotne. Zresztą całe życie kolekcjonuję skały i minerały. Cały jeden pokój mam nimi zawalony, ponad 1500 okazów, 250 odmian. Przywoziłem nawet kilkukilogramowe z bardzo odległych zakątków świata. Wulkany to dla mnie połączenie górskiej pasji z pasją mineralogii. Mimo że kolekcję ostatnio trochę zaniedbałem, to i tak moja wiedza odnośnie skał i minerałów jest większa pewnie od niejednego geologa. Dlatego tak, na Nea Kameni przyjechałem w celach naukowych.
Pada kolejne pytanie, w czym tam będę spał, tam nic nie ma? Mam śpiwór i wszystko co trzeba - odpowiadam. W takim razie dobrze, o 10:30 statek wypływa, dnia następnego odbierze cię około 12:30. Ile płacę? Nic. Nie przyjechałeś w celach turystycznych, z przyjemnością cię tam za darmo zawieziemy i odbierzemy. Super, protestował nie będę. Zaoszczędziłem 18 euro. Rozmawialiśmy rzecz jasna po angielsku, nie grecku.
Mając trochę czasu, zwiedziłem maleńki port (tzw. Stary Port). Gdy nastała umówiona godzina wspomniana kobieta poinformowała przewodniczkę i załogę statku, że jestem geologiem i gościem na pokładzie. I na wyspie zostanę. Turyści weszli, ja na końcu. Statek konstrukcją nawiązywał do historycznych, czym chwalą się miejscowe firmy, ale pływa się na silniku a nie żaglach. Turyści zmierzający na Nea Kameni pochodzili z kilku kierunków. Część to przebywający na wyspie Santorini, ale większość przypłynęła wodolotem z Krety i pochodziła z zacumowanego około 10-piętrowego wycieczkowca. Chociaż przed sezonem, to cały czas pod Firą zacumowane były takie w liczbie od jednego do trzech. Z kolei wycieczka na Santorini z Krety, jest jedną z najpopularniejszych. To jakieś 150km w jedną stronę. Firmy, które reklamowały podczas mojego pobytu takie wycieczki, żądały 130-150 euro za jednodniową eskapadę drogą morską (ale nie widziałem w opisie, by wchodziło cokolwiek innego poza szybkim transportem i przewozem autokarem z nowego portu do Firy i z powrotem). Można na Santorini z Krety dostać się również samolotem. W każdym bądź razie, przy cenie mojego biletu z Warszawy, te wszystkie opcje wychodzą strasznie drogo. Nawet jakiś rejsowy powolny prom, to ponad 50 euro w jedną stronę.
Płyniemy. Do „portu” Erinia (jednego z dwóch) na Nea Kameni. To jakieś 15 minut. Na miejscu turyści mają 90-120 minut na wejście na wulkan (bilet wstępu na wyspę 2 euro). Zajmuje im to niespiesznym krokiem z pół godziny do góry, trochę mniej w dół. Obchodzą niewielki krater dookoła, zatrzymają w kilku miejscach, przewodnik przekaże kilka informacji. Mają piękną panoramę na Santorini i całą kalderę. Turystom to w zupełności wystarczy. Nie mniej, gdybym w taki sposób w moim projekcie zaliczał wulkany, byłoby to bezwartościowe.
Istnieje zakaz wchodzenia do krateru i zbaczania ze ścieżek. Nie wolno zabierać materiałów skalnych. Przy tych liczbach ludzi jest to zrozumiałe. Nawet przed sezonem, gdy kilka łodzi zacumowało o tym samym czasie, na wulkan ruszało kilkaset osób. Tylko ta grupa zadeptałaby i zniszczyłaby niewielki karter. Gdyby każdy zabrał po kawałku lawy przy ścieżce, turyści z czasem mogliby rozebrać wyspę. Natomiast jedna czy kilka osób działających z rozmysłem nie zaszkodzi wulkanowi, nawet wchodząc do krateru. Kilkaset turystów nie posiadających wiedzy o wulkanach, go zniszczy. A aktywny wulkan może przecież wybuchnąć, co akurat Nea Kameni zdarza się bardzo rzadko. Podczas tego dnia zaobserwowałem, że turyści przyjeżdżają w dwóch turach, tak jak moja około 11:00, a potem około 16-17. Nie wiem czemu nie można tego bardziej rozłożyć w czasie? Mnie pasowało. Gdy poranny najazd się zakończył, zostałem sam. Był gwar i tłok, a teraz pustka. Mogłem spokojnie wejść do krateru wulkanu Nea Kameni.
Ale zanim o współczesnym wulkanie trochę historii. Wyspa Santorini (Santoryn, a kiedyś Kallisti, Strongili, Thira, Thera) zawdzięcza swój obecny kształt wydarzeniom, które miały miejsce około 1630 lat p.n.e. (ponad 3600 lat temu). Inne źródła informacji podają, że w 1630 roku, w 1627, w 1613, pomiędzy 1760-1540 rokiem p.n.e. Wcześniej była okrągłą wyspą zwaną Strongili. Ogromna erupcja wulkaniczna we wspomnianym czasie zniszczyła wyspę, tworząc potężną kalderę, która jest w procesie kształtowania. Przede wszystkim za sprawą wulkanu Nea Kameni. Erupcja nie tylko zniszczyła wyspę, pozostawiając jedynie kilka fragmentów, w tym Santorini, ale doprowadziła do zaniku kultury minojskiej w tym rejonie. Erupcja została poprzedzona wielkim trzęsieniem ziemi, co skutkowało ewakuacją znacznej części miejscowej ludności. Potem doszło do erupcji wulkanu i wielkiej fali tsunami – mogła mieć nawet do 150 m wysokości – siejącej spustoszenie na Morzu Egejskim (m.in. na Krecie). Na skutek erupcji, większość wyspy zapadła się 300-400 metrów pod powierzchnię morza. Z tym wybuchem związana jest legenda o Atlantydzie, mitycznej bogatej krainie, która na skutek katastrofy uległa zatopieniu. Szukano jej dotąd na całym świecie, ale wiele hipotez skłania się ku wyspie Strongili, erupcji i że ta Atlantyda to było miasto kultury minojskiej. Santorini nie była zamieszkiwana przez kilkaset lat od wybuchu (300-500), gdy osiedlili się na niej greccy Dorowie.
Erupcja minojska miała się VEI 7 w 8-stopniowej otwartej skali Eksplozywności Wulkanicznej. Starsze źródła podają czasami VEI 6, ale najnowsze badania mówią, że z pewnością 7. W każdym bądź razie, uchodzi za największą europejską erupcję ostatnich tysiącleci, z pewnością jest najbardziej znana. W jej wyniku powstała jedna z największych (średnica 10km) i najpiękniejszych kalder wulkanicznych na Ziemi. Czyli owalnego zagłębienia w szczytowej części wulkanu powstałego na skutek potężnej erupcji albo ich serii. Drugą przyczyną może być zapadniecie komory magmowej – jej stropu wraz ze stożkiem wulkanu, ale w tym wypadku nie miało to miejsca. Opisywany teren jest ciągle aktywny wulkanicznie i sejsmologicznie, należy do South Aegean Volcanic Arc z wulkanami Methana, Milos, Santorini (Nea Kameni), Kolumbo i Nisyros (rejon połączenia płyt tektonicznych: afrykańskiej i euroazjatyckiej). Obramowanie kaldery (zewnętrzny pierścień) tworzą trzy wyspy: Santorini (Thira) otaczająca ponad połowę kaldery, znacznie mniejsza Thirasia i malutka niezamieszkana Aspronisi. Wewnątrz kaldery znajdują się młode niezamieszkane wulkaniczne wyspy Nea Kameni i Palea Kameni. Obie powstały za sprawą podmorskiego wulkanu, który po erupcji minojskiej przez wiele lat wypluwał z siebie lawę, lecz nie był widoczny z powierzchni lądu. W 197 r. p.n.e. pierwszy raz zaobserwowano tworzenie się wyspy w miejscu obecnej Nea Kameni. Zapadła się, ale około 46-47 r. n.e. wyłoniła się z morza spora wysepka – Palea Kameni. W 726 r. powiększyła się minimalnie w wyniku niewielkiej erupcji. Erupcje w latach 1570-1573 doprowadziły do wyłonienia się ponownie niewielkiej wysepki na miejscu obecnej Nea Kameni. Geologowie nazwali ją Mikri Kameni. Nea Kameni powstała obok Mikri Kameni po erupcjach mających miejsce w latach 1707-1711. Osiągnęła większą powierzchnię od Palea Kameni. Największy przyrost wyspy nastąpił w latach 1866-1870, ale wypływająca z krateru lawa (Georgios lavas) zatrzymała się przed samą Mikri Kameni, wyspy otarły się o siebie. Stałe połączenie w jedną wyspę nastąpiło po erupcji z lat 1925-1928. Znaczny wpływ na obecną wysokość Nea Kameni (ok. 127-130m n.p.m.) miała erupcja z lat 1939-1941. W minimalnym stopniu powiększyła wyspę. W większości pokryła stare pola lawowe. Ostatnia maleńka erupcja nastąpiła w 1950 roku, rozrzucając jedynie trochę popiołów, materiałów piroklastycznych wraz z niewielkim wypływem lawy na wschód od krateru. Od tego czasu wulkan śpi, aczkolwiek w latach 2011-2012 zanotowano zwiększoną jego aktywność, znaczne ruchy magmy w komorach pod wulkanem, ale do erupcji nie doszło. Gdy to się stanie, jej obserwacja z Santorini będzie czymś fenomenalnym. Widok jak z amfiteatru, pod warunkiem, że będzie to niewielka erupcja, bezpieczna dla Santorini. Z drugiej strony wyspy może się w przyszłości wyłonić z wód morskich kolejny wulkan – Kolumbo, o którym napiszę w stosownym czasie.
Nea Kameni pozwala obserwować najmłodsze pola lawowe we wschodniej części Morza Śródziemnego. Oddzielona jest od Palea Kameni (ok. 100-103m wysokości) niewielką cieśniną. Przy Palei wystaje z morza jeszcze niewielka skałka. Przy Nea też takie były w przeszłości, ale aktywność wulkanu i morza, ukryły je z powrotem pod wodą. W przyszłości Palea i Nea mogą ulec połączeniu w wyniku erupcji z wypływem większej ilości lawy. Idąc ścieżką z portu mijamy pola lawowe od 1570 roku (w tym Mikri Kameni). Łatwo rozróżnić stare lawy poddane procesom erozji, porośnięte nikłymi trawami gdzieniegdzie, od wyglądających ciągle na świeże pól lawowych z przed niecałych stu lat. W okolicach portu zasadzono kilka lichych drzewek, poza tym na starszych pokładach lawy rośnie trochę traw i niskie krzaczki, sięgające do łydek. Na skałach można zauważyć porosty. Ze zwierząt spotkałem tam niewielkie jaszczurki, dzikie króliki i trochę ptactwa.
Powierzchnia wyspy to ok. 3,4km2 i średnicy około 2km. Kształt owalny. Wsypa jest chroniona, badana i zaopatrzona w urządzenia sejsmiczne to obserwacji aktywności wulkanu. Nowa wyspa, pojawiające się życie – to fascynujące zjawiska dla naukowców. Trwają starania, by wyspę oraz kalderę umieścić na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wyspa i wulkan w jednym, do tego młody i aktywny, to rzadkość w naszej części świata. O aktywności Nea Kameni świadczą nie tylko młode lawy, ale także potwierdzone komory z płynną magmą pod wulkanem, wstrząsy sejsmiczne, a na powierzchni niewielkie ekshalacje wulkaniczne – o temperaturze solfatarów i termalne siarkowe źródła, ciągnące się aż do Palea Kameni.
- Na zdjęciach:
- 1-7) Ateny – parlament, ewzonowie, dzielnica Monastiraki, wzgórze Akropolu, Stadion Panateński.
- 8-14) Thira (Fira) i widok na wyspę-wulkan Nea Kameni.
- 15-30) Wulkan-wyspa Nea Kameni z kraterem głównym, widokiem na Firę, turystami, urządzenia do mierzenia aktywności wulkanu. Na zdjęciach widać lawy od 1570 do 1941 roku, w tym piękną lawę obsydianową, w postaci oszlifowanej, używaną jako kamień ozdobny.
Error