Blog

Blog

Kijów – Stadion Olimpijski, Ławra Peczerska i plaża nad Dnieprem (Ukraina)

Stadion Olimpijski w Kijowie.
14 kwietnia, ostatni turystyczny dzień wyjazdu przypadł na Kijów (ponad 3mln mieszk.). Pogoda trochę się popsuła. Świeciło słońce, ale zrobiło się chłodno i wietrznie. Rano pożegnałem się z Leonidem i Galą. Oni ruszyli do pracy, ja na dworzec kolejowy, by zostawić bagaż w przechowalni. A potem na miasto. Stacja metra Vokzalna nieraz jest tak zatłoczona, że trzeba stać w kolejce, by w ogóle do niej wejść. Nie mając ochoty na stanie, przeszedłem do następnej: Uniwersytet. I spokojnie pojechałem w okolice Stadionu Olimpijskiego, solidnie zmodernizowanego na piłkarskie EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie. Mieści odrobinę ponad 70 000 krzesełek i posiada bieżnię lekkoatletyczną, więc można tu organizować różne imprezy sportowe. Stadion jest niemal w centrum miasta, w ścisłej zabudowie. Skoro tu dotarłem, to może da się zobaczyć płytę, są jakieś wycieczki? Wszedłem do budynku, pytam. Wysłano mnie do jakiegoś innego wejścia. Zamkniętego. Wróciłem. Znowu pytam. Okazuje się, że jestem we właściwym miejscu. I mam szczęście, bo co dwie godziny są organizowane tury po stadionie, najbliższa będzie za 10 minut o 11:00. Cena 50 hrywien, z muzeum 55. Jestem jedynym chętnym do zwiedzania. Ruszam zkijow2 1 przewodnikiem na wycieczkę trwającą około 30 minut. Warta jest swojej ceny, ale ani hrywny więcej. Ponoć Polacy to ostatnio większość zwiedzających obiekt – jak usłyszałem. Zobaczyłem szatnię drużyny ukraińskiej, tą samą drogą co piłkarze dotarłem na murawę, usiadłem na ławce rezerwowych i trybunach. Ogromny stadion, robi wrażenie. Samo muzeum niewielkie i biedne. Trochę koszulek, zdjęć, jakichś medali, pucharów.

Ze stadionu pieszo dotarłem do prawosławnej Ławry Peczerskiej, kompleksu pięknych cerkwi na wysokim brzegu Dniepru, najstarsze fragmenty pochodzą z XI wieku, aczkolwiek większość to XVII-XVIII wiek. Kolejny raz odwiedziłem to miejsce. Ludzi niewiele, bilet wstępu 50 hrywien, nie obejmuje muzeów. Ławra to potężny teren złożony z części dolnej i górnej, odgrodzony od miasta murami. Najsłynniejsze obiekty to cerkiew św. Trójcy (zarazem brama), Wielka Dzwonnica i katedralny sobór Uspieński. Ławra wraz z Soborem Sofijskim (XIw, w którym byłem kilka dni wcześniej), wpisana jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Część Ukraińców nieprzychylnie patrzy na Ławrę Peczerską, bo znajduje się pod jurysdykcją Cerkwi Moskiewskiej i pieniądze stąd trafiają do Rosji. Pokręciłem się po sporym terenie, byłem w katedrze. Spojrzałem na Dniepr, blokowiska po drugiej stronie rzeki i patriotyczny pomnik Matki Rodzicielki (wysoka statua z symbolami ZSRR). Spotkałem tutaj kilku turystów z Francji, Hiszpanii i Niemiec.

Następnie pieszo ruszyłem ku Majdanowi Niepodległości. Po drodze sporo atrakcji. Pomnik i muzeum ofiar głodu z I poł. XX wieku. Kilka innych pomników np. Nieznanego Żołnierza, park, dalej charakterystyczny budynek hotelu BAT. Stacja metra Arsenalna, Mariinskyi Park z pięknym pałacem(w remoncie). Wokół sporo gmachów i pałacowych budynków, m.in. władz centralnych czy blokowaty hotel Kijów. Okazały gmach parlamentu (Rady Najwyższej Ukrainy). Punkt widokowy na Dniepr ora budynek z lądowiskami dla helikopterów na dachu. Alejki, kolejna zieleń. Jedna zadbana, inna nie. Schodząc w dół ku Chreszczatykowi można obejrzeć gmach Rządu Ukrainy (Gabinet Ministrów), Muzeum Sztuki, Stadion Dynama. Na pobliskiej ulicy Instytustka stoją kolejne ciekawe budowle – monumentalne, pałacowe – m.in. Banku Narodowego.  W tej „dzielnicy budynków rządowych” trwały jakieś niewielkie protesty, są pamiątki po Euromajdanie w postaci ołtarzyków poległych. Tutaj też stoi gmach siedziby Prezydenta (przy ul. Bankowej), do którego nie można dojść bez przepustki.

Stąd już tylko krok do Majdanu(Placu) Nezależnosti (Maidan Nezależnosti) i kolejnej mojej wizyty na nim w ostatnim czasie. Tradycyjnie „zaatakowali” mnie „gołębnicy”, bym sobie zrobił odpłatne zdjęcie z gołąbkiem. Przegoniłem. Trochę grosza jeszcze wrzuciłem do puszek na leczenie żołnierzy walczących na wschodzie Ukrainy. Chreszczatykiem ruszyłem w kierunku położonej na wysokim brzegu Dniepru –„tęczy”. Spotkałem tutaj dziewczynę z Dniepropetrowska, turystkę. Robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia, opowiadała, że w Dnipro życie toczy się normalnie, nie czuć pobliskiej wojny. Tęcza, to tak naprawdę stalowy  radziecki Pomnik Przyjaźni Narodów – Ukraińskiego i Rosyjskiego (ich pojednania). Obejmuje też rzeźby-pomniki pod tęczą. Z dzisiejszej perspektywy brzmi to jak żart historii. Wokół rozstawiono tandetne mini wesołe miasteczko z jedna ciekawą atrakcją. Tyrolką — trasa zjazdu biegnie z wysokiego brzegu Dniepru aż na drugi niski brzeg. To kilkaset metrów długości i w najwyższym punkcie pewnie dobre trzydzieści metrów wysokości. Niestety była nieczynna. Warto się pokręcić po okolicy kijow2 4„tęczy”, znajdziemy kilka ciekawych obiektów. Budynek Filharmonii a na wzgórzu „zamkowy” Teatr Lalek, dwie wolno stojące wieże, przypominające zamkowe. W jednej jest zdaje się Muzeum Wody a w drugiej restauracja Stolica. Wokół park, gdzie najbardziej w oczy rzuca się pomnik żaby.

Wieczór zbliżał się nieuchronnie, chłodno i wietrze, ale postawiłem jeszcze udać się na drugą stronę Dniepru (2285km dł.), na plażę. Poniżej „tęczy” nad rzeką znajduje się ładny most dla pieszych – Parkowy (1957 r.). W ostatnich promieniach słońca dotarłem na plażę na wyspie Trukhaniv, pustą o tej porze roku. Pospacerowałem sobie. Wracając na pylonie, kilka metrów nad mostowym chodnikiem pijana para oddawała się całowaniu. Później, zeszli, mogli się zabić przy niesprzyjających okolicznościach. Metrem powróciłem na dworzec kolejowy, zapchany totalnie ludźmi, żadnego miejsca siedzącego. Snułem się trochę, coś zjadłem. Ceny dworcowe: szaurma (kebab) 24 hrywny (3,40zł), podwójny 38 hrywien (5,30zł), kawa z automatu 8 hrywien (1,10zł) a w barze 12 hrywien (1,70zł), 1 litrowa gazowana oranżada 20 hrywien (2,90zł) a coca-cola 1,5l 28hrywien (4zł), godzina internetu w kafejce 16 hrywien (2,30zł), toaleta dworcowa 3 hrywny (0,40zł),  woda 0,7 litra 12 hrywien (1,70zł), drożdżówki (10-15 hrywien szt., 1,40-2,10zł), przechowalnia bagażowa na duże gabaryty 35 hrywien (5zł, dokijow2 6 24h ale w ramach tej samej doby). Bilet do metra 4 hrywny (0,60 groszy, są fajne automaty na 20-tki, wrzucasz 20 hrywien, dostajesz 5 plastikowych żetonów). W kantorach dworcowych praktycznie taki sam kurs euro i dolara (po 24,50-25 hrywien), a obok cinkciarze, którzy byli gotowi dać za dolara pół albo hrywnę więcej. Przed wojną na wschodzie nie spotykałem ich.

Wieczorem udałem się na spacer po pustawym Majdanie i Chreszczatyku. Około 23:00 znowu byłem na dworcu, odebrałem plecak z przechowalni i czekałem na pociąg. Gdy tylko został podstawiony zaraz się władowałem, oblekłem pościel i czekałem na odjazd.

Będąc w obecnych czasach na Ukrainie, nie sposób nie wspomnieć o sytuacji polityczno-gospodarczej kraju i co przynoszą rozmowy z miejscową ludnością.

kijow2 2Przebywając na Ukrainie pytano mnie o to co zrobi dla nich Unia Europejska? I czy słusznie postąpili wybierając kierunek zachodni? Jednocześnie oczekując znacznej pomocy i pełnego poparcia dla ich działań oraz jednoznacznego potępienia Rosji. By uzmysłowić im w jakiej znaleźli się sytuacji, jaka jest rzeczywistość, sam zadawałem pytania? Po których padały oczywiście odpowiedzi.

Czy po rozpadzie ZSRR modernizowaliście armię? Nie, zostały z niej strzępy, byliśmy kompletnie nieprzygotowani na wojnę. Dokąd sprzedawaliście swoje produkty? Prawie wszystko do Rosji i byłych republik ZSRR, teraz nie mamy co z tym zrobić. Nasze produkty nie spełniają zachodnich standardów. Co robiliście, by mieszkańcy Krymu, wschodniej Ukrainy cenili sobie, że mieszkają na Ukrainie i chcieli w jej strukturach mieszkać dalej? Pewnie nic albo niewiele. Czy po upadku ZSRR wasza mentalność przeszła jakąś ewolucję? Nie, mentalność to nasz największy problem. Nadal tkwimy głęboko w ZSRR. Wydaje nam się, że jakoś to będzie, samo się zadzieje. A reformy? Nie było. Stać was na nie dzisiaj? Nie, budżet państwa jest w katastrofalnym stanie. Czy są jacyś politycy na Ukrainie, którym można ufać? Absolutnie nie. Czego spodziewaliście się po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z UE, której podpisania odmówił Janukowycz? Nie wiem. Nie wiemy. Że będzie lepiej. Przygotowaliście alternatywne rozwiązania na wypadek zakręcenia gazu przez Rosję i embarga na wasze produkty? Nie. Spodziewaliście się, że Janukowycz i jego ludzie każą milicji strzelać do ludzi? Początkowo nie, z czasem owszem. Spodziewaliście się interwencji zbrojnej Rosji? Mówiło się na ulicach, że jak obierzemy kurs zachodnioeuropejski Rosja może interweniować. Wiedzieliśmy, że tylko czeka na pretekst, aby ponownie przyłączyć Krym do swojego terytorium.

Seria tego typu pytań przynosiła otrzeźwienie. Nagle zdawali sobie sprawę, że UE nie kwapi się do wielkiego wsparcia, nie są przygotowani na szerszą z nią współpracę. Zaś ocena tego co się zdarzyło na Ukrainie nie jest oczywista dla wszystkich państw UE. Część uważa, że Ukraina jest sama sobie winna. Z perspektywy niektórych członków UE, to jakiś odległy konflikt poza horyzontem ich zainteresowań.

kijow2 5Na początku Euromajdanu mało kto się spodziewał późniejszych wydarzeń. Strzelania do protestujących, ucieczki Janukowycza, aneksji Krymu przez Rosję, rozpoczęcia działań wojennych na wschodzie Ukrainy. Po chwili nadziei, naród ukraiński straszliwie dostał w kość. Dzisiaj sami Ukraińcy zastanawiają się czy to wszystko miało sens? Było źle, jest gorzej. Światełka w tunelu nie widać. Kryzys gospodarczy zamienił się w katastrofę gospodarczą. Straty terytorialne, tysiące zabitych, często młodych ludzi (sami Ukraińcy nierzadko mówią, że te ofiary nie mają głębszego sensu). Wszystko za sprawą jakichś wizji za mgłą, o Ukrainie jako części Unii Europejskiej i tzw. świata zachodniego. Wizji części społeczeństwa, gdyż na Ukrainie nadal nie brakuje zwolenników Rosji i przeciwników Unii Europejskiej.

Po chwili nadziei, nastał czas rozgoryczenia. Może trzeba było poczekać pokojowo na zmianę przywódców w Rosji i na Ukrainie? Wtedy wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Raczej nie gorzej, a lepiej. Zresztą przecież Janukowycza na Prezydenta wybrał naród ukraiński. Może trzeba było przeprowadzać stopniowe reformy, wprowadzać zachodnie standardy, metody produkcji, szukać nowych rynków zbytu? A potem protestować. Przecież większość towarów szła do Rosji i krajów z nią zaprzyjaźnionych, z byłego bloku wschodniego.

Dziwiła mnie spotykana naiwność Ukraińców, którzy myślą, że Unia Europejska ich zbawi. Da pieniądze na łatanie dziur i funkcjonowanie kraju (to byłyby setki miliardów euro). Przeprowadzi za nich reformy. Zniesie wizy, by pomóc Ukraińcom. W przewidywalnej perspektywie przyjmie do wspólnoty. Tak będzie? – zostałem zapytany kilka razy. Nie dawałem im fałszywych złudzeń, odpowiedziałem: tak nie będzie. Nie rozumiem skąd w ich głowach zrodziły się tak abstrakcyjne pomysły i nadzieje?

Unia ma sporo własnych problemów. Przyjęła w swoje struktury ostatnio za dużo krajów i im musi pomóc. Przecież takiej Bułgarii czy Rumunii dużo bliżej do kondycji Ukrainy niż Niemiec. Niekontrolowany napływ emigrantów z poza wspólnoty, a i wewnętrzna emigracja ma coraz więcej przeciwników. Ogromna biurokracja. Narastające konflikty kulturowo-religijne. Brak jednomyślności w wielu sprawach. Choćby względem Rosji. Nie brakuje państw UE, które bardzo dobrze wypowiadają się o Rosji, ściśle z nią współpracują, a Ukraina nie ma dla nich większego znaczenia. Więcej, dla nich to prawie Rosja. Jak doliczymy kryzys gospodarczy, kryzys budżetowy, kryzysy polityczne. Miliony młodych mieszkańców UE bez pracy i bez perspektyw. Kraje, które nie radzą sobie z ucieczką własnych obywateli do lepiej prosperujących państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). I pewnie z tysiąc innych problemów, to gdzie tu czas na poważne zajmowanie się Ukrainą? – pytanie retoryczne Dla UE to tak naprawdę niepotrzebny problem wywołany przez samych Ukraińców. Sami wybrali Janukowycza na prezydenta, sami protestowali na Majdanie, sami sprowokowali Rosję, sami doprowadzili swoje państwo i armię do stanu rozkładu. Tak uważa się w wielu krajach UE. I ani myśli pomagać poza jakimś minimum. Dużo gadania, dużo dyplomacji, niewielkie zastrzyki gotówki, wysłani eksperci, niewiele znaczące gesty, słowa otuchy i poparcia. I Ukraińcy nie powinni liczyć na wiele więcej. Jak sami się nie pozbierają, to nikt za nich tego nie zrobi. Wspominałem kilka wpisów temu, że Ukraińcy strasznie negatywnie oceniają premiera Jaceniuka i prezydenta Poroszenko, którzy na Zachodzie oceniani są znacznie lepiej. Zarzuty wobec nich są takie same jak wobec Janukowycza, za wyjątkiem proeuropejskiego kursu polityki. Skoro są tacy źli według mieszkańców Ukrainy, to czemu pozwalają im sprawować władzę? Podobnych pytań można zadać więcej.

Widziałem zdziwienie na twarzach Ukraińców, gdy mówiłem, że ani Unia Europejska ani Stany Zjednoczone ich nie zbawią. Pytali mnie kiedy wejdą do UE? Cóż, w najlepszym wypadku gospodarczo i politycznie będą na to gotowi za kilkadziesiąt lat, a w najgorszym, nigdy. Chociaż czy UE będzie istniała jeszcze za kilkadziesiąt lat? W tego typu procesach następuje ciągła ewolucja, dlatego nawet jak zostanie nazwa UE, to będzie to już zupełnie inna struktura.

kijow2 3Wielu spotkanych Ukraińców było w Polsce, większość z nich u nas pracowała przynajmniej jakiś czas. Widzą zmiany jakie zaszły u nas, trwającą modernizację infrastruktury, ale zauważają również, że większość społeczeństwa nadal jest biedna. Od przejścia z komunizmu na demokrację minęło lat 26, w Unii jesteśmy lat 11 i trzeba przyznać, że wpakowała w nas ogrom pieniędzy. Bez UE bylibyśmy na poziomie niewiele lepszym od Ukrainy, jeśli w ogóle. Miliony Polaków wyjechały z kraju korzystając z dobrodziejstwa UE i o tym marzą sami Ukraińcy. Pewnie połowa z ponad 40 milionów mieszkańców gdyby mogła, wyjechałaby do UE. Niekoniecznie do Polski, bo mało płacimy, ale dalej na zachód, północ albo południe. Polska jest o tyle fajna dla nich, że przychylna, że blisko, że język i kultura podobne. Trudno im się pogodzić, że skoro tyle poświęcili, by skierować się ku kręgom świata zachodniego, mieliby teraz czekać kilkadziesiąt lat, aby stać się częścią UE. Niestety takie są fakty chyba że zostanie podjęta polityczna decyzja z pominięciem stanu gotowości Ukrainy do wejścia do UE. Tylko to się nie przysłuży ani Ukrainie ani UE.

Rozmawiałem z Polakami i z Ukraińcami, którzy pamiętają na jakim poziomie były oba kraje w okolicach roku 1990 i dosyć jednomyślnie słyszałem, że Ukraina stała na ciut wyższym poziomie rozwoju wtedy. Dzisiaj jest w gorszej sytuacji niż wtedy i w gorszej niż Polska była w tamtym czasie. Obliczenie zatem jest proste. Skoro my po 26-ciu latach (w tym 11 latach w UE, chociaż stowarzyszeni byliśmy od końca 1991 roku jeśli dobrze pamiętam), jesteśmy w takim a nie innym miejscu rozwoju. Nadal biednym krajem Unii Europejskiej, w którym większość społeczeństwa żyje biednie i skromnie. To ilu lat potrzebują Ukraińcy, by być w tym miejscu co my teraz? W miejscu dalekim od ideału. Co najmniej 40 lat i pod warunkiem, że będą tak samo skuteczni w działaniu jak my. Wiem, Polacy ostatnie 26 lat oceniają często krytycznie i sporo w tym racji. Ale z drugiej strony dobra ocena naszych przemian z punktu widzenia świata zachodniego też nie bierze się z niczego. Prawda tradycyjnie tkwi po środku. Sporo się udało, sporo się nie udało. Ogólnie te 26 lat zasługuje na umiarkowanie pozytywną ocenę, tróję z plusem w sześciostopniowej skali. Słyszę od starszych pokoleń, że za komunizmu żyło się lepiej, łatwiej, bezpieczniej. Lecz zbyt krótko żyłem w tamtym ustroju, by potrafić to obiektywnie ocenić. Nie mam jednak wątpliwości, że byśmy byli rozwinięci mentalnie, politycznie, gospodarczo, zarobkowo jak najlepsi w UE, to trzeba mnóstwo pracy jeszcze i reform oraz szczęścia, tego ostatniego Ukraina nie miała po upadku ZSRR. Jak dobrze pójdzie, za kolejne 26 lat Polska będzie solidnym średniakiem w UE, a za jeszcze następne 26 lat, jest nadzieja, że marzenia o dobrobycie się spełnią.  A może będzie zupełnie inaczej – czasy są niestabilne i dynamiczne?

Ukraińcy dopiero teraz zaczynają zdawać sobie sprawę w jak rozpaczliwej są sytuacji, jak zmarnowali czas po upadku ZSRR i ile dziesiątek lat potrzeba, by znaleźli się na obecnym poziomie Polski. Przeraża ich to, większość ma świadomość, że nie dożyje lepszych czasów Ukrainy, Ukrainy w UE. Wychodzi im dzisiaj czarno na białym, że będąc przez całą swoją historię częścią Rosji, zrośnięci politycznie i gospodarczo z nią, w sposób tak nagły zrywając te relacje, doprowadzili praktycznie do śmierci „pacjenta”. Trwa reanimacja. I nie są odosobnione dzisiaj głosy, że skoro nie są absolutnie gotowi na UE, trzeba było zacieśniać współpracę z Rosją i żyć z nią w zgodzie i pokoju. Ale już za późno. Teraz muszą walczyć o dołączenie do Zachodu. To będą bardzo bolesne lata. Powodzenia!

                              Kijow2 7

Jedno z pytań, które mnie nurtowało, brzmiało: dlaczego tak łatwo oddaliście Krym i dlaczego służby siłowe na wschodzie zdezerterowały? Odpowiedzi zwykle były bardzo podobne do siebie: bo Rosja zaproponowała zarobki, takie jakie płaci swoim służbom, cztery razy wyższe. Nasza armia i nasz sprzęt wojskowy były fikcją. Na Krymie i na wschodzie mnóstwo ludzi naprawdę chce być częścią Rosji, a nie Ukrainy czy UE. Sytuacja na Ukrainie we wszystkich aspektach od lat jest w permanentnej zapaści, Rosja na tym tle wypada lepiej, a ludzie chcą żyć tam, gdzie lepiej.

Sporo Ukraińców nie wie, że Polacy nie potrzebują wiz na Ukrainę (pobyt do 90dni bez prawa do pracy). Niektórzy oburzali się, że my od nich wymagamy. Ale większość typów dostajecie od nas za darmo (kiedyś jeden z popularnych rodzajów wiz UE, które musieliśmy wprowadzić, kosztował 65 euro, potem obniżono do 35 i 20 euro) – odpierałem zarzuty. Spójrzcie na sytuację realistycznie. Niewielu Polaków ma ochotę mieszkać, pracować i żyć na Ukrainie, ale turyści bardzo się wam przydadzą. Z kolei Was na turystykę za bardzo nie stać, a zniesienie wiz chcecie tylko po to, by móc przebywać i pracować w Polsce, przedostać się do innych krajów UE. I też pracować. Choćby nielegalnie. Gdy nasze oba kraje będą podobnie zamożne, stabilne i bezpieczne, obywatele Polski i Ukrainy będą mięli takie same powody, by do siebie przyjeżdżać, zobaczycie, wiz nie będzie. Po takiej argumentacji zapadała cisza. Oni wiedzą, że tak po prostu jest. Mogę jednak Ukraińców pocieszyć. Jeszcze nie teraz, ale jest nadzieja, że w jakiejś nieodległej przyszłości w celach turystycznych (i tym podobnych), będą mogli wjechać do UE bez wiz. Mówi się o tym od paru lat i może coś się zadzieje? Swoją drogą, Mołdawian także dziwiło, że Polacy nie potrzebują wiz na Ukrainę.

Walutą obowiązującą na Ukrainie jest hrywna(hriwna) i tak najczęściej się ją wymawia, czasami hriwnia, griwnia, w Polsce niektórzy mówią grzywna. Dzieli się na 100 kopiejek. W 1996 roku zastąpiła karbowańca, a tak naprawdę dziwną walutę, tzw. kupony („pokwitowanie na karbowańców”), które nie były de facto narodową walutą. Karbowaniec krótko funkcjonował również w I poł. XX wieku, dwukrotnie. W czasach radzieckich nazwa karbowaniec stanowiła odpowiednik słowa rubel, nawet widniała na radzieckich banknotach. Starsi ludzie do dzisiaj mówią czasami na hrywny - ruble albo karbowańce. Hrywna obecnie ma spore problemy. Traci na wartości, ulega dużym wahaniom. Widać to nawet w cenach na produktach w mniejszych sklepach. Kilkukrotnie okazała się nieaktualna. Pisało 27 hrywien a przy kasie chciano 30. Dlaczego? Nie zdążyliśmy zmienić cen. Nie zdążyliśmy przemetkować. Hrywna tak często zmienia swoją wartość, że nie nadążamy aktualizować cen. Takie słyszałem odpowiedzi.

  • Na zdjęciach:
  • 1-4) Kijowskie metro, w tym wejście do stacji Vokzalna i stacja Olimpijska.
  • 5-13) Stadion Olimpijski.
  • 14) Śródmieście Kijowa.
  • 15-22) Ławra Peczerska w tym sobór Uspieński, Wielka Dzwonnica, cerkiew św. Trójcy (Troicka).
  • 23-24) Dniepr, w tym apartament owce na niskim brzegu.
  • 25-34) „Dzielnica rządowa” z budynkami Parlamentu, Rządu, Prezydenta oraz pałacu Mariinskiego.
  • 35-39) Plac Niepodległości i okolice.
  • 40) Odbudowana średniowieczna Złota Brama.
  • 41-48)Tęcza” (pomnik przyjaźni i pojednania Ukrainy i Rosji) oraz okolice, m.in. z Teatrem Lalek.
  • 49-50) Plaża na wyspie Trukhaniv nad Dnieprem.
  • 51-52) Plac Niepodległości nocą. 


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2025 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search