Dochodziła 16:00, od czterech godzin zwiedzałem Międzygórze (Meżyhirię). Pozostała ostatnia część kompleksu czyli reprezentacyjny gmach Honka (tzw. Club House) i jej otoczenie. Koniecznie chciałem zobaczyć wnętrza. Na oknach Honki był napis, że zwiedzanie kosztuje 200 hrywien i w tym celu należy zadzwonić pod podany numer. Wszystko po ukraińsku, więc nie znający cyrylicy będą mieli problem. Bez sensu, mam dzwonić, płacąc 5zł za minutę połączenia, by dowiedzieć się czego? Nie mam wyboru. Dzwonię raz, drugi, tylko jakaś muzyczka. Obchodzę kilkukrotnie budynek, wszystko zaplombowane i pozamykane. Żadnych informacji. Idę do bramy głównej, ale tam nikt nic nie wie. Nie daję za wygraną. W końcu ktoś mówi, że mam czekać przy FOK i batonie. Co? W tamtej chwili nie kojarzyłem nazwy FOK, a o co chodzi z tym batonem tym bardziej. Pokazuje mi gość, że to ten budynek, którego prawie nie widać, ale to ten, blisko. Idę. O Honce ludzie słyszeli, o FOK, nie. Mam na myśli zwiedzających (Ukraińców), a z paroma rozmawiałem. Znalazłem baton. W zasadzie sztuczną sztabkę złota w kształcie bochenka chleba i sztuczną postać Janukowycza – za oknem, przy drzwiach. O te drzwi chodziło, tutaj mam czekać. Ktoś kto nie otrzymał takiej informacji, może do końca życia szukać miejsca zbiórki do zwiedzania i nie znaleźć. Owe wejście jest bardzo nieoczywiste, na uboczu. Poza tym batonem jedynym charakterystycznym punktem w sąsiedztwie, jest opisywana już fontanna z chłopczykiem. Przy wejściu stoi jakiś milicjant, ale nie pilnujący tylko siedzący na schodkach i smsujący. Pytam czy dobrze trafiłem. Nie wie. Ale chyba tak. Mam czekać. Poza mną nie ma nikogo, a wokół Honki zagadując ludzi, każdy mówił, iż chętnie by wszedł do środka, zamiast próbować wypatrzyć coś przez okna z firankami i zasłonami. Więc jak to możliwe, że tylko ja tutaj czekam? 16:15, nic się nie wydarzyło. Dzwonię kolejny raz, znowu muzyczka. Wracam do wyjścia i mówię jak się ma sprawa. Radzą mi w takim razie cierpliwie czekać i wrócić do tamtego miejsca przed piątą. Niech tak będzie. Mam pół godziny czasu na przyjrzenie się okolicy Honki.
Od strony wyjścia głównego i nieodległych budynków spa oraz FOK takie mamy widoki. Piękne tereny parkowe oraz alejki. Jest dziedziniec. Wszystko pieczołowicie zaaranżowane. Kończy się półkolistą elegancką balustradą. Z rzeźbami po bokach. Za nią staw, ten sam, który jest koło spa. Wokół zieleń. Z tego miejsca świetnie widać Honkę. Potężną, ale drewnianą na zewnątrz. Ma piętro i poddasze. Położona na zboczu, z drugiej strony kondygnacji ma więcej. Wszystko wykończone z wielkim kunsztem. Wracam przed FOK, znowu czekam. Minęła 17:00 i nic. Idę kolejny raz do bramy wyjściowej. Słyszę, że ileś osób się skarżyło na niemożność zwiedzania Honki – po co mi taka sucha informacja? Każę dzwonić milicjantom, nie będę płacił 5zł za każdą zmarnowaną minutę i poszukać kogoś coś wiedzącego. Nie po to przyjechałem, by odejść z kwitkiem. Przed 17:00 trochę osób, Ukraińców czekało, tak jak ja. Ale jak to Ukraińcy, nikt nie odbiera – trudno, nikt nie przyszedł – trudno. Co robimy – idziemy do domu, skoro zamknięte. Ta mentalność Ukraińców irytowała. To ja, cudzoziemiec, walczę by dopiąć swego, a oni mają wszystko gdzieś. Nie chce im się.
Znalazł się jakiś ważny człowiek, trochę nabombiony, idziemy przed FOK. Zamknięte, dzwoni, nikt nie odbiera, kogoś pyta, ten nic nie wie. Tłumaczę, że przyjechałem z Polski zobaczyć Honkę, kolejną godzinę próbuję się dostać do środka a tu nic z tego. Nikt nic nie wie, bezsensowna informacja przyklejona na oknach z numerem telefonu, którego nikt nie odbiera. Obiecuje mi, że o 18:00 na pewno odbędzie się „ekskursja”. On mi obiecuje. Na co ja, tylko tak mówisz, by się mnie pozbyć. Gość się obruszył i obiecał mi, że jego słowo jest ważne, nie rzuca na wiatr. Mam wrócić przed 18:00. Park otwarty jest do 20:00, czasu zostało niewiele, w zanadrzu miałem kolejny dzień.
Idę zwiedzać Honkę od drugiej strony, stromego wzgórza. Tam jest jeszcze efektowniej. Stylizowane kamienne ładne budyneczki, pomnik konia, eleganckie schodki. Po przeciwległej stronie gmachu słynne „rzymskie/greckie ruiny” - stylizowany fragment ruin antycznych. Kolumny, nad nimi kawałek sklepienia, przewrócona głowa konia, popękane naczynie. Kilka celowo poprzewracanych fragmentów kolumn i głazów. Wygląda to efektownie. Ukraińcy się zastanawiali czy to na pewno zrobione na zamówienie, czy jednak oryginalne? Wygląda na sztuczne.
Przed głównym wejściem od strony wzgórza zbudowano ładny niewielki plac, a budynek jest okazalszy. Dwa wysokie piętra, balkony, duże przeszklone okna, w centralnej części w kształcie półkola. Kolumny. Schodki biegnące w dół i rozchodzące się na różne strony oraz piękny park, żywopłoty. Z boku spory sztuczny wodospad, kilka mniejszych kaskad. Górski potok, drewniany mostek, mały staw, alejki, ławki, dyskretne oświetlenie. Jeszcze niżej biegną kamienne oraz drewniane schody, po drodze kamienny stół i słynny „górski most” nad wąwozem. Użyto do niego specjalnego drewna, dzięki czemu wytrzyma bez remontu 100 lat.
Honka oglądana z boku ma jeszcze więcej pięter. Jest parter, potem 3 piętra i poddasze. Zbliża się 18:00, wracam przed budynek FOK. Parę osób się przewija, pytają czy czekam na wycieczkę i skąd wiem, że zaczyna się tutaj? Opowiadam co wiem, czekają ze mną. O 17:50 otwierają się drzwi, jest nas ósemka. Wpuszczający gość (przewodnik) ma zarzuconą na szyję banderowską flagę – czerwono-czarną – nieoficjalną flagę Euromajdanu. Zbiera od nas po 200 hrywien (30zł), daje bilet i każe założyć jednorazowe obuwie („szpitalne”). Wyjaśnia na początku o co chodzi z tym batonem. Złoty baton, to dwukilogramowa sztabka złota w kształcie bochenka chleba, która stanowiła własność Janukowycza. Została skradziona już po jego ucieczce.
Od wejścia widać przepych. Jest recepcja, fortepian, ekskluzywne fotele i cztery tory do kręgli z ekranami nad nimi. Eleganckie ściany, podłogi, meble, naczynia, firany, zasłony. Elegancki sufit, oświetlenie, takie są również tory do kręgli i otaczające je ściany. Wszystko misterne, klamki, drzwi, obrazy, każdy detal. W kolejnym pomieszczeniu jest stół do bilardu, nie jedyny w kompleksie (większy jest w Honce). Wszystko w wersji bizantyjskiej. Po królewsku. Nie może być zwykłego krzesła, tylko najwyższej jakości płacowe fotele, stoły. Także szachy. Korytarze pomiędzy pomieszczeniami nie inaczej, misterna robota. Na razie zwiedzamy budynek FOK. Przechodzimy do przeszklonej oranżerii (ze szklanym dachem). Wypchany lew, egzotyczna roślinność, ławki, stoliki, fontanna, rzeźby, złocona klatka z rzadką papugą. A ptaków było więcej, w tym bardzo cennych, wypchanych. Wszystko oczywiście absolutnie cesarskie. Po sąsiedzku, ekskluzywny kort tenisowy – robi wrażenie. Ściany drewniane, półkolisty materiałowy sufit również podtrzymywany przez drewnianą konstrukcję. W rogu stały wózki golfowe. Janukowycz miał ponadto eleganckie torby na kije sygnowane herbem Ukrainy i swoim nazwiskiem.
Kolejne pomieszczenia znowu „nudne” w opisywaniu. Przepych, kunszt. Piękne podłogi z kamienia. Wspaniałe meble, sofy, fotele. Obrazy, lustra, zegary. Każdy drobiazg z najwyższej półki. Absolutnie jak w zamku bardzo bogatego króla. Zamontowana nowoczesna winda w drewnie. Pokój z najdroższymi urządzeniami do masażu. Jak w statku kosmicznym. W masażach pomagały dwie sprowadzone Tajki jak opowiadał przewodnik. Są pomysły, by z tych urządzeń mogli skorzystać weterani wojenni. W innym pomieszczeniu jest kriokomora i solarium. Toalety pełne przepychu. I kolejne niesamowite korytarze, z wewnętrznymi placykami. Zdobione podłogi, ściany, sufit. Szyby w drzwiach misternej roboty, z wzorami. Niesamowite żyrandole. Zazwyczaj pozłacane. Kryształowe stoły. Od tego przepychu może się przewrócić w głowie.
Schody i barierki przy nich także muszą być eleganckie i kosztowne. Kamienie, drewno. Rzeźby, mozaiki. Sala fitness z siłownią, z najnowszymi urządzeniami treningowymi i arena do boksu albo sztuk walki. Nad tą salą góruje szklana kopuła widoczna na zewnątrz. Groty solnej ze wspaniałym łożem również nie zabrakło.
Ale co tą Honką do diaska? Kiedy do niej pójdziemy? Właśnie teraz – którędy – tunelem. Janukowycz wybudował sobie podziemny tunel pomiędzy dwoma głównymi budynkami. Ma niecałe 100 metrów długości. Ale jak wygląda – ściany z kamienia, podłogi z kamiennych płytek z wzorami, rzeźby, podświetlane witraże. Tunel zakręca i docieramy do Honki. Obejrzeliśmy w podziemiach pomieszczenia techniczne, z najnowszą aparaturą do ogrzewania, klimatyzowania. Tutaj jeszcze większy przepych niż w budynku FOK. Każde pomieszczenie można opisać tak samo. Wspaniałe drewniane lub kamienne podłogi, z wzorami, takie same ściany. Przecudne meble, krzesła, ławy. Rzeźby, zegary, mozaiki, fikuśne zdobione drzwi. Szklane sufity, fortepiany. Kolejna winda ze zdobionymi szklanymi drzwiami oraz o wspaniałym drewnianym wnętrzu. Kominki, zbroje rycerzy, ogromne płaskie telewizory, wspaniale stoły i krzesła. Marmury, złoto, kryształy, najdroższe drewno, porcelana, złote sztućce, ogromne misterne żyrandole, warte setki tysięcy dolarów. Wszystko przemyślane w każdym calu, wykonane z ogromna starannością, z mnóstwem detali. Wawel czy Zamek Królewski w Warszawie, wyglądają miejscami skromnie przy rezydencji Wiktora Janukowycza.
W Honce nie brakuje egzotycznych roślin, fikuśnych donic, kolejnej papugi, złotej klatki, cennych zegarów. Jest sala kinowa z ogromnym ekranem i ogromnymi fotelami. Dwa z nich to najwyższej klasy fotele z masażami, wszystkomogące i potrafiące. Są łukowe sklepienia jak w zamku, ogromny stół bilardowy. Wewnętrzny dziedziniec podzielony na kilka części, niezwykle reprezentacyjny. Wolna przestrzeń do dachu, w którym szykowne żyrandole – złoto, kryształy. Największy ma kilka metrów wysokości. Nad częścią dziedzińca dominuje drewniany balkon, skąd w dół prowadzą zawijasem bizantyjskie schody. Z dziedzińca można wyjść na balkon zewnętrzny, z widokiem na park i Zalew Kijowski. Miejsca na nim w bród, meble „ogrodowe”. Dwa balkony są piętro wyżej, po bokach Honki. W budowie wewnętrznego dziedzińca wykorzystano mnóstwo drewna. Ściany to tak naprawdę rzeźby. Ogrom tutaj większych i mniejszych bibelotów, przepięknych mebli. Jeden z kilku fortepianów.
W budynku znajduje się przecudna misternie wykończona kaplica, aczkolwiek część witraży podarowano kościołom. Wielu nie ma tak dużych mieszkań jak garderoby Janukowycza. Nie byle jakie rzecz jasna. Łazienki pełne przepychu. Wanny z dżakuzi, pozłacane prysznice, toalety, krany, świeczniki (elektryczne), ogromna przestrzeń. Telewizory, cesarskie wykończenie z kamieniami szlachetnymi i mozaikami wyłącznie, flakoniki pozłacane, wysadzane kryształami. Każdy z tych drobiazgów, detali, wart jest majątek. Ale słynnego złotego kibla (muszli klozetowej) nie ma, bo nigdy nie było. To wymysł internautów rzekł nasz przewodnik, chyba że jest w jakimś schronie, którego jeszcze nie odkryto. W mojej grupie byli sami Ukraińcy oprócz mnie i Brytyjczyka, chłopaka jednej z Ukrainek. Byli w szoku widząc ten przepych. Niektóre pojedyncze drobiazgi są więcej warte niż ich całe mieszkania.
Dotarliśmy do jednej z sypialń z ogromnym łożem. Żaden cesarz czy faraon by się nie powstydził takiego pomieszczenia. Kolejne sypialnie, wnętrza, korytarze, to rozpustny luksus. Aż nudno o tym pisać. Wrażenie ogromne. Jest biblioteka, z cennymi zabytkowymi księgami, Janukowycz posiadał kolekcję numizmatyczną, w tym złote monety z własną podobizną oraz zbiór broni. Kuchnia jest stosunkowo niewielka jak na gabaryty Honki, ale zrobiona na bardzo bogato, można się dostać do niej windą. Kran rzecz jasna – pozłacany. Są sale konferencyjne, ale na królewskie narady, a nie prezydenta w jednym z biedniejszych krajów Europy. Bliskim bankructwa. Jest całe mnóstwo cennych bibelotów, aczkolwiek niektóre skradziono po ucieczce Janukowycza oraz on sam wywiózł mnóstwo cennych przedmiotów.
FOK i Honka nie są przystosowane do dużych grup oraz problemem są wspomniane bibeloty. Dużo ich zostało. Ciężko je pilnować przy znacznym ruchu turystycznym, gdyby został wprowadzony. A gdyby je wynieść, atrakcyjność obiektów, by spadła. Zwiedzanie trwało ponad dwie godziny i może właśnie w takich częstotliwościach się odbywa – co dwie godziny. Pod koniec zobaczyliśmy jeszcze gabinet Janukowycza, naturalnie „odwalony” od sufitu po podłogi. Honkę opuściliśmy głównym wejściem od strony budynków spa. Przewodnik wspomniał, że gościli tutaj wszyscy ważni ludzie w państwie. Często bywał premier Jaceniuk, który swoją rezydencję ma niedaleko. Poroszenko, obecny prezydent, także tutaj gościł.
Na sprawowaniu władzy Janukowycz z rodziną dorobił się ogromnego majątku. Bardzo nieładnie. Ale co by o nim nie powiedzieć, ma facet gust. Wie co do dobre. Obecnie ponoć mieszka pod Moskwą, gdzie kupił „domek” za 30 mln dolarów. Ile warte jest Międzygórze. Cały teren z tym wszystkim co stoi może nawet z miliard dolarów. Skromne szacunki mówią o kilkuset. Patrząc na przepych budynków, konstrukcje, park, jak wszystko zostało zaplanowane, wykonane z najlepszych materiałów. Detale, ozdoby, ręczne wykończenia etc. – nie może być inaczej. Tutaj nawet drobiazgi są warte tysiące dolarów.
Wyraźnie minęła 20:00, zapadła noc, trzeba było pomyśleć o dotarciu do Kijowa. Spędziłem ponad 8 godzin w Międzygórzu cały czas chodząc i zwiedzając. Ogromny obszar. Gdyby go zobaczyć na spokojnie, spacerowo, dzień może nie wystarczyć. Opuściłem teren opustoszałej rezydencji i pytałem o jakiś transport do Kijowa, ale nie było. Ruszyłem do głównej drogi, jakieś 2 kilometry, a potem jeszcze kilometr w kierunku widocznej stacji benzynowej. Chcąc przejść przez ruchliwą arterię dołączyła do mnie kobieta. Poinformowała mnie, że marszrutka do Kijowa będzie na pewno, jeżdżą do koło 22:00, co 15-20 minut, tylko że był dzień świąteczny. Chociaż często bywa w tej okolicy, nie była w rezydencji byłego prezydenta, dziwiła się, że mnie to zainteresowało. Przez ostatnie 6 godzin nic nie piłem (od rana funkcjonowałem na śniadaniu), nie miałem czasu. Jak pójdę do sklepiku na stacji, to zapewne przyjedzie w tym czasie marszrutka, dlatego nie idę - postanowiłem. Gdy tak sobie myślałem, wspomniana kobieta zaproponowała wodę z miejscowego źródła, po którą przyjeżdża sporo osób z Kijowa. Sprezentowała mi półtoralitrowa butelkę, w reklamówce miała jeszcze kilka.
Marszrutka przyjechała po blisko 40 minutach. Pełna. Jedziemy (4 hrywny). Na rogatkach Kijowa kończyła bieg. Znowu się podczepiłem do tej samej kobiety, ona planowała jechać autobusem (3 hrywny) do jakiejś peryferyjnej stacji metra, co i mnie pasowało. Ze stacji mińskiej (4 hrywny) dojechałem do vokzalnej. Wiało, kropił deszcz, zbierało się na burzę. Kupiłem pizze i colę, na pożegnanie. Leonid i Gala ugościli mnie, wypadało podziękować. Przy zakupie pizzy kolejny raz zauważyłem, że młodzi Ukraińcy nie znają coraz częściej rosyjskiego. Angielskiego także nie znają. Szkoda. Gdy duża część wschodniej Europy oraz Azji mówiła po rosyjsku było wygodniej, teraz trudniej się porozumieć. Ale wracając do pizzy, poprosiłem o „ług”, nie zrozumiano mnie, ale polską „cebulę” tak, bo po ukraińsku to „tsybulia”. Nie sądziłem, że tak długo mi zajmie zwiedzanie Międzygórza. Wysłałem Leonidowi smsa, że będę późno. Coś około 23:00 dotarłem do nich. Jeszcze była chwila na jedzenie i pogawędkę. Szybkie pakowanie, prysznic i spać. Na kolejny dzień w planie był ciąg dalszy spacerów po Kijowe, a około północy start pociągu do Lwowa.
Więcej informacji o rezydencji w Międzygórzu można znaleźć na: vk.com/mezhygirya oraz mezhygirya.com.ua.
- Na zdjęciach:
- 1-10) Rezydencja Honka (tzw. Club House) i jej bezpośrednie okolice z „antycznymi ruinami” i drewnianym mostem nad wąwozem.
- 11-24) Budynek FOK, gdzie między innymi oranżeria, kort tenisowy, sale do masażu, grota solna i sala fitness z siłownią.
- 25) Tunel pomiędzy budynkiem FOK a Honką.
- 26-65) Wnętrza Honki i widok na Zalew Kijowski. Na zdjęciach m.in. sala kinowa, elegancka winda, kuchnia, sala bilardowa, kaplica, jedna z łazienek oraz garderób. Wewnętrzny dziedziniec i balkon nad nim. Jedna z sypialń, a na ostatnich zdjęciach gabinet Janukowycza.
Error