Miłośnicy zdrowego żywienia zapewne znają nazwę tej rośliny. Wokół mnie nie brakuje znajomych, którzy na różne sposoby stosują zasady takiego odżywiania. Wymieniają dziwne nazwy i pokazują jeszcze dziwniejsze rośliny. Żartuję sobie z nich często – z wzajemnością. Ale tak całkiem głuchy na tą tematykę nie jestem. Ostatnio nasłuchałem się o ostropeście plamistym (silybum marianum), ziole. Wygląda jak oset, ale nim nie jest.
Ponoć świetnie regeneruje (odtruwa) i dba o wątrobę – coś dla pijaków i lekomanów, a nawet jak głosi wieść, uratuje nas po zjedzeniu niewielkiej ilości muchomora sromotnikowego, czego jednak nie polecam nikomu sprawdzać. Jest świetny dla trzustki, nerek, woreczka żółciowego wraz z przewodami, poprawia trawienie i łaknienie. Tylko co do tego ostatniego znam dwie sprzeczne ze sobą teorie. Jedni twierdzą, że wzmaga głód, a drudzy, że wręcz przeciwnie.
Ponadto odtruwa organizm, wspomaga jego prawidłowe funkcjonowanie, jak również wzmacnia jego właściwości obronne. I jeszcze jest dobry na wzdęcia oraz zgagę, ogranicza ryzyko miażdżycy (obniża cholesterol), leczy zmiany naskórne – trądzikopodobne. Oraz ma ze setkę innych pozytywnych właściwości dla naszego organizmu, ale nie mam siły tego wszystkiego wypisywać. Najważniejsze, że nie powoduje żadnych negatywnych objawów ubocznych. Zioło znane od starożytności. Szczegółowo przebadane.
Przepraszam, nie mogę powstrzymać się od lekkiego podejścia do tematu. Brzmi to wszystko tak pięknie, że aż niemożliwie. Ale coś w tym musi być.
Ostropest plamisty spożywa się na różne sposoby, jako herbatkę, dodając do koktajlu, jogurtu, przyprawiając potrawy albo jedząc same nasiona. Mnie poradzono, że najwygodniej zjeść małą łyżeczkę zmielonego ostropestu i popić wodą – rano przed śniadaniem i wieczorem przed pójściem spać. Szybko i skutecznie.
Moje włóczęgi po świecie wśród wielu plusów mają taki, że gdy robię sobie od czasu do czasu komplet badań – zawsze wychodzą wyśmienicie. Dlatego gdy otrzymałem w prezencie woreczek ostropestu plamistego – pomyślałem, a po co mi to? Słysząc jednak, że spożywający to zioło, nie mogą się nachwalić jak im pomaga, stwierdziłem, co mi tam. Zjem do końca. I zjadam. Nie czuję czy w czymś pomaga, ale w niczym nie przeszkadza. Tak naprawdę najlepiej by było, zrobić sobie komplet badań przed rozpoczęciem zażywania ostropestu i ponownie po zakończeniu. Może dałoby się wyczytać z wyników, czy ostropest odcisnął w nich jakieś piętno.
Smak… jak salamandry plamistej. Sorry, głupi żart. Salamandry są pod ochroną. Ostropest smakuje jak zmielona trawa z chaszczami, czyli nijak. Co oceniam pozytywnie. A żeby nikt nie pomylił ostropestu plamistego z salamandrą plamistą, poniżej zdjęcia – wiem, kolejny głupi żart – jak również zdjęcie… no właśnie czego? Ostu mlecznego czy ostropestu plamistego? Sam nie wiem, wśród zdjęć w necie pod jednym i pod drugim są łudząco podobne do siebie rośliny. Jedno nie ulega wątpliwości, że zdjęcie zrobiłem w dolinie Adyl Su na Kaukazie w Rosji.
Error