Czy ja nie moge raz czegos zrobic normalnie? Ile razy bede sie jeszcze rozpakowywal i ponownie pakowal? Oj duzo. Taka sobie karkolomna trase wymyslilem. Zamiast sobie spokojnie spac w tym Parapat, czy jak mu tam, walcze z zagadnieniem: jakim cudem to wszystko ma sie zmiescic w plecaku. Modlow muzulmanskich o piatej rano nie slychac, mimo ze meczet niedaleko. Koguty nie pieja. Tylko mam 150 roznych rzeczy rozwalonych w niewielkim pokoju, ktore musze jakos upchac. Trzeba bylo wstac po 6 rano, pakowanie, by lapac na drodze autobus po 8. Skutecznie. Ale co to byl za autobus. Ponad rok w tej Azji spedzilem w ostatnich latach i nie przestaje mnie zadziwiac. Autobus musial miec przygode. Wywrocil sie, spadl, czy cos takiego. Jego sciany boczne sie polamaly badz odpadly. Pojazd na zlom. Nie, nic z tych rzeczy. Polak potrafi, to Indonezyjczyk tez. Sciany wspawano w autobus, a moze przyklejono. Lecz pewnie za bardzo sie ruszaly. Dlatego przy suficie sciany poloczyla metalowa belka stabilizujaca. I jedziemy. Gory, na horyzoncie aktywny wulkan Sinabung, zakrety. Czekam kiedy wraz z boczna sciana spadne do przepasci.
Nie spadlem, dotarlem do rowninnego Medan po 4-ch godzinach jady. Niemozliwe, ze tak szybko. Motoriksza, ktore tutaj jezdza, znalazlem swoj homestay - tez swietny patent, popularny tutaj. Nie ma okien, a pokoje maja sciany nawet nie z gipsu tylko z plyt drewianych. Jedno mocne kapniecie i pokoju nie ma.
Medan to jakby stolica Sumatry, najwieksze miasto, ponad 2mln mieszkancow, aglomeracja ponad 4mln. Ale co to jest przy Jakarcie, odpowiednio ponad 10 i ponad 28mln. Nie mniej miasto potezne. Jak na Indonezje miasto dosyc bogate i czyste. Najczysciejsze jakie tutaj widzialem. Mozna spotkac w centrum kosze na smieci. Ale spokojonie, w Polsce, ktora nie jest oaza czystosci, byloby to najbardziej zasmiecone miasto. Chodzac po nim, bo spacerowac sie tutaj nie da, widzialem kilka szklanych budynkow, troche starych po-kolonialnych, centra handlowe, dworzec kolejowy (i byly na nim pociagi), znak kierujacy do jakiegos krotkiego odcinka tutejszej autostrady. Poza tym pare meczetow, rzeka - mnostwo wody - i starczy tego chodzenia.
Trwa pora deszczowa, koszmarnie wilgotno. Chyba jestem jedynym turysta tutaj. Na ulicach wszyscy na mnie trabia, machaja i wolaja: "hallo mister", wiem, niektorzy robia sobie jaja. Coscie bialego nigdy nie widzieli? Poza tym 15-go pazdziernika obchodzili tutaj swieto muzulmanskie. Chrzescijanie pracuja, muzulmanie swietuja. Wkolo z glosnikow rozbrzmiewaly modly.
Medan jest piekne jak kazde indonezyjskie miasto. Po dwoch miesiacach przywyklem. Jeszcze z dwa i zaczne uwazac tutejsze miejscowosci na swoj sposob za klimatyczne. Lecz to juz moje ostatki w Indonezji. Tutejsze lotnisko i kupiony bilet zmusily mnie do przyjazdu. Bilet kupilem na stare lotnisko Polonia, ale odlece z nowego Kuala Namu, polozonego 40km od miasta. Ciagle w budowie, ale ponoc wypasione, piekne i eleganckie. A gdzie polece? A do Singapuru. Na potrzeby lotniska wykarczowano ogromna plantacje palmy olejowej, ale miejscowi mowia, ze bylo warto. Stare lotnisko 85-letnie nie wyrabialo sie juz z pasazerami i nie spelnialo zadnych standardow. Nowe posiada blisko 4-kilometrowa droge startowa. Moga tutaj ladowac nawet najwieksze statki kosmiczne. Nie, nie pomylilem sie w poprzednim zdaniu. Polonia obslugiwala 8mln pasazerow rocznie, wiecej niz mogla, a potrzeby tutaj sa nawet na 30mln.
Koniec wulkanow, koniec gor na tej wyprawie - niemozliwe. A jednak. Nadszedl czas powrotu do domu. Bigosik, ziemniaczki, schabowy, rolada, polski chleb, polskie wedliny, zolty ser - juz nie moge sie doczekac. Zaraz, zaraz Gawlik. Ty chyba zapomniales jak od kilku wypraw organizujesz swoje powroty. No jak? Sa coraz dluzsze. O kurde, fakt. Tym razem wracal do Polski bede trzy tygodnie. Bigosiku, musisz poczekac. Musze sie jeszcze pomeczyc z ryzem i makaronem. Nie moglbym mieszkac w Indonezji. Na tym zarciu dlugo bym nie pozyl.
Na koniec tego wpisu wspomne o czyms jeszcze. Obserwuje to niemal codziennie, ale przedostatni poranek w Indonezji naklonil mnie, by napisac o tym. W cenie pobytu w homestayu mam sniadanie. Wyjatkowo pozno jak na mnie schodze na nie, bo po osmej. Ale nie ma chleba - tabliczka informuje, ze na czlowieka sa dwa tosty, ktore musi sobie sam zrobic. Pracownica idzie po chleb. 15min pozniej mam chleb - tostowy, innego tutaj nie ma. Moge zrobic sobie moje dwa tosty, pytam wiec o jakis dzem. Dzemu nie ma. Musi isc do sklepu. Okay, nie chce tego wspanialego sniadania. Poprosze o kawe. Pudelko na kawe puste. No to herbate, sa ostatnie dwie torebki w pudelku. Super. To jeszcze lyzeczka cukru i bedzie idealnie. Cukier sie skonczyl. Zapomnijcie, wypije kawe i zjem cos na miescie. Dziewczyna, ktora zastalem na telefonicznych pogaduszkach z kolezanka albo kolega, chciala jakos naprawic sytuacje i z lodowki wyjela mi kawalek zepsutego arbuza. Chyba chca mnie tutaj otruc na koniec:) Ten schemat w roznych konfiguracjach jest tutaj standardem. Pokoje brudne, co najwyzej byle jak pozamiatane, oalety niesympatyczne, posciel znaczy sie przescieradlo i ewentualnie poduszka - ile osob na tym spalo? I tak od dwoch miesiecy. Podrozuje od lat, spalem w gorszych warunkah. Chodzi mi jednak o cos innego. Pracownicy cale dnie siedza, leza, rozmaiaja ze znajomymi, bawia sie telefonami, jak jest komputer w recepcji to oczywiscie facebook. Zobaczyc ich pracujaych - prawie niemozlie. Mimo ze jest brudno, nie ma chleba, cukru, kawy, dzemu i wielu innych rzeczy, ktore powinny byc. Indonezyjczycy narzekaja, ze malo zarabiaja, ale moi drodzy, za taka prace w Polsce, nikt bym wam nie zaplacil zlamanego grosza. Nalezyte wykonywanie swoich obowiazkow, wydajnosc - to pojecia niemal obce w tym kraju. Dlatego tutaj jest jak jest.
Pozdrawiam
Gregor
PS
Medan duze miasto a trzykrotnie podczas pisania tej wiadomosci wylaczono prad. Dobrze, ze mam anielska cierpliwosc:)
Na zdjeciach: najczesciej widziany znak drogowy w Indonezji - meczet, znaki kosciolow chrzescijanskich maja wiezyczke z krzyzem. Wylala rzeka, mozna umyc motor. Na kolejnych zdjeciach Medan. Motoriksza. Meczet Raya. Kapiel w rzece i uboj zwierzat - w centrum miasta. Kierowca motorikszy, sklepik, najlepszy samochod jaki widzialem w Indonezji. Moze ktos ma ochote na chinski slub, byle nie ze mna. Handlarz na skrzyzowaniu. Hit mody muzulmanskiej - tak mi sie spodobalo, ze kupilem sobie dwa nakrycia glowy. Tutaj kochaja motorki, na motocykle ich nie stac. Grzegorz przed meczetem Raya. Jedna z glownych arterii Medan.
Error