Jestem już w drodze do Hong Kongu gdy czytacie ten wpis. Ostatnie tygodnie przed wyprawą to jak zwykle było szaleństwo. Nie wiem jakim cudem z wszystkim zdążyłem, ale udało się. Teraz będą inne trudy, bo wyprawa to nie wakacje, chociaż niektórym może się tak wydawać. Plan jest intensywny i skomplikowany.
Za ilustrację posłużył mój nowy paszport. W starym nie było już miejsca na wizy i pieczątki oraz jego termin ważności powoli się kończył. Nowy ma dużo miejsca i jest biometryczny, co jest ponoć wymogiem, by wjechać na Filipiny bez wizy (plus bilet udowadniający, że opuści się kraj przed upływem 21 dni). I jeszcze wskazówka, że w takiej sytuacji jak moja, należy sie obniżka opłaty za wydanie paszportu, która standardowo wynosi 140zł, a mnie mniej niż 100zł.
Na niniejszą wyprawę pakowanie nie stanowiło większych problemów. Gdy ruszam w góry wysokie zawsze jest problem. Sprzętu dużo a moje plecy i samoloty mają swoje ograniczenia. Tym razem nie było problemów, chociaż aktywne wulkany też wymagają trochę sprzętu, który zabrałem.
POZDRAWIAM
GREGOR