Blog

Blog

Wulkan Sierra Negra 4621m i kratery Aljojuca oraz San Miguel Tecuitlapa (MEKSYK)

11 lutego stanąłem na szczycie Orizaby, wieczorem zrobiłem pranie (pralka zrobiła), które musiało się wysuszyć. Dlatego na 12 lutego zaplanowałem wycieczkę na wygasły wulkan i do krateru wypełnionego jeziorem. Wpierw pertraktowałem cenę z Mirabel, chociaż decyzje podejmował jej ojciec. Cena 120usd. Nie ma mowy. Zeszliśmy do 80usd, ale chciałem wydać nie więcej niż 50usd. Poszedłem szukać taksówki, ale wszyscy taksówkarze mówili, że na wulkan Sierra Negra ich auto nie wjedzie, odsyłali mnie do Mirabel. Za to do jeziora kraterowego gotowi byli mnie zawieźć za 250pesos w jedną stronę.

W takim razie będzie trzeba zapłacić te 80usd, ale chciałem, by dołożyli za darmo jezioro kraterowe, położone blisko Tlachichuca. Jednak wpierw zrobiłem obchód po pensjonacie. Dzień wcześniej przyjechało wielu zachodnich turystów, którzy na ten dzień zaplanowali odpoczynek, przed wyjazdem pod Orizabę. I na zupełnym odpoczynku chcieli poprzestać. Nie, nie nie - słyszałem. Zdziwiony nie byłem. Może mam pecha, ale to jest standard. Gdziekolwiek próbuję zachodnich turystów namówić na jakiś wspólny wyjazd i podział kosztów, zawsze słyszę, że są zmęczeni i odpoczywają. Już sam nie wiem, czy oni są tacy nienormalni, czy ja, że zawsze mi sie wszystko chce i zawsze znajdę siły?

Tak w ogóle, to w różnych częściach świata Polska postrzegana jest jako Zachód. Abstrahując od tego, że mnóstwo ludzi nie ma pojęcia, że taki kraj istnieje i gdzie leży. Jeśli ktoś coś wie, to jest przekonany, że mamy euro i zarobki na poziomie Niemiec. Fajnie gdyby tak było, ale jak jest wszyscy wiemy. Dlatego ja Polski do Zachodu nie zaliczam, nie osiągnęliśmy jeszcze tego poziomu zamożności i nie wiem czy kiedykolwiek osiągniemy. To świetnie widać na wyprawach, jak wydają pieniądze ludzie z świata Zachodu, a jak my Poalcy wydajemy. Gigantyczna przepaść. Żeby było ciekawiej, pod względem zarobków prześcignęły nas lub lada moment prześcigną nieodosobnione kraje Azji i Ameryki Łacińskiej.

Wracam do Mirabel z prośbą, by w cenie 80usd dołożyła krater. Obok mnie stoi Jacek Joniec, Polak z Phoenix. Myślałem, że tego dnia startuje już na Orizabę, ale okazało się, że nie. I jak usłyszał o moich planach, natychmiast się dołączył. Polska krew, a nie leniwa krew świata Zachodu. Cena dla dwójki została ustalona na 95usd, daliśmy stówę. Jedziemy, minęła 11:00. To kawałek drogi, bo dostać się na wulkan Sierra Negra samochodem można zupełnie od drugiej strony w stosunku do Tlachichuca. Tak mi się wydawało, że można się dostać. Wszyscy mówili, że jest droga na szczyt, że można wjechać, tylko wszyscy przemilczeli istotny szczegół, że nie każdy może.

Na około 4000m dojechaliśmy do szlabanu, strażnik nie pozwolił nam jechać dalej. To już teren teleskopu i nie można, ale można iść. 8km. Pomijam fakt, że psychicznie byłem nastawiony na jeżdzenie a nie chodzenie. Problem był jednak inny. Taka wędrówka powodowała, że nie mieliśmy wielkich szans za dnia dotrzeć do jeziora kraterowego. A Joaquin na dodatek strasznie oszczędzał sprowadzony z USA samochód. Na niewielkich nierównościach jechał 30-40km/h. Notabene, droga do szlabanu jest dobra (w większości utwardzona pentagonalną kostką), i taksówka bez problemów, by tutaj dojechała.

Idziemy do góry, szutrową drogą, szybko. Jacek ma aklimatyzację przed Orizabą. Myślę sobie, niech jedzie jakiś samochód i nas podrzuci na szczyt. Nie mamy czasu na 2-2,5h marszu. Wygodną drogą, ale długą. I po ponad kilometrze moje życzenie uległo spełnieniu. Jadą dwie terenówki pracowników naukowych, którzy zajmują się obsługą teleskopu. Jacek i Joaquin grzecznie idą, ale ja staję na środku drogi i macham. Auta się zatrzymują, wsiadamy na pakę pierwszego z nich i sprawnie docieramy na szczyt. Zupełny przypadek sprawił, że akurat tego dnia, o tej porze jechały te samochody.

Sierra Negra 4621m to wygasły wulkan, piąta góra Meksyku. Znajduje się tutaj jeden z najznamienitszych instrumentów astronomicznych na świecie: Large Millimeter Telescope (Wielki Teleskop Milimetrowy) - największy tego typu jaki istnieje. Rozpoczął pracę w 2013 roku po ponad 10 latach budowy, kosztował 116mln dolarów, jest to wspólne przedsięwzięcie Meksyku i USA. Tak naprawdę budowa nadal trwa i generuje dodatkowe spore koszty. Ma duże opóźnienie, ale to w Meksyku nie powinno dziwić. Kiedyś skończą. Podczas budowy dochodziło do spektakularnych kradzieży podzespołów.

W kraju, gdzie praca i zarobek jest ważniejszy niż sjesta, na górę byłaby dobra droga, parking, hotel, restauracja, pamiątki, możliwość zwiedzania teleskopu. Po prostu biznes. W Meksyku - skądże. Problemem jest się tam dostać i mało kto wpada na takie pomysły jak ja. Nasz kierowca i przewodnik, Joaquin, pierwszy raz był tutaj, nad jeziorem kraterowym, dokładnie dwoma, również. Wiedział o ich istnieniu, ale nic więcej. To jest właśnie Ameryka Łacińska, którą skądinąd lubię. W rejonie Orizaba jest sporo atrakcji oprócz samego wulkanu. Gdyby Mirabel stworzyła ulotkę, tablicę z ofertą, miałaby więcej pieniędzy. A tak od kwietnia przez kilka miesięcy doi krowy i sprzedaje ser. Inwestycja w krowy była motywowana brakiem turystów, wtedy jest okres deszczowy. Ja przyjechałem wejść szybko na Orizabę i gdyby nie pranie już by mnie tutaj nie było. Ale zachodni turyści, jak i Meksykanie, po przyjeździe, dzień, dwa, odpoczywają i to samo po powrocie z wulkanu. Sami okolicznych atrakcji szukać nie będę, bo im sie nie chce. Ale jak im podsunąć kartkę z ofertą, to często skorzystają. Taka wycieczka na Sierra Negra, to świetna aklimatyzacja przed Orizabą. Jednakże, jak zwykle musiał przyjechać Gawlik, który wymyślił sobie wycieczkę, na którą miejscowi nie wpadli. Bo po co? Widokówek Sierra Negra czy Orizaby też próżno szukać, a turyści pytali, Mirabel mogłaby na nich nieźle zarobić. Podobnie na magnesach na lodówkę.

Po ponad półgodzinie pobytu na wierzchołku, skąd wspaniały widok na Orizabę, czas było wracać. Oficjalnie teren teleskopu jest ogrodzony i niedostępny dla osób postronnych, do czego do końca się nie zastosowaliśmy. 70minut szybkim marszem schodziliśmy i dalej w drogę. Dzięki podwózce do góry, mieliśmy czas na krater Aljojuca (czyt. Alchochuca). Nazwy kraterów/lagun zazwyczaj są takie same jak miejscowość w której się znajdują. Miejscowi uparcie twierdzą, że powstał przez uderzenie meteorytu, ale internetowe informacje temu zaprzeczają i potwierdzają wulkaniczne pochodzenie. Krater ma ok. kilometr średnicy i ok. 400m głębokości, wypełniony jest jezioram - Laguna Aljojuca. Ma owalne kształty, skalne ściany. Rzeczywiście wygląda jakby uderzył w ziemię meteoryt. Od niedawna lokalna społeczność próbuje z tego miejsca zrobić atrakcję turystyczną, jest droga nad jezioro, są ryby.

Około 3 kilometry dalej jest kolejny krater z jeziorem - San Miguel Tecuitlapa. Widziałem go na mapach satelitarnych, ale nie planowałem odwiedzin, za to Joaquin zrobił nam niespodziankę. Postawił po piwie i zabrał nas do drugiego krateru. Robił tak jak my sporo zdjęć. Drugi krater jest większy, płytszy, ze starym zerodowanym stożkiem wulkanicznym i z niewielkim, płytkim jeziorem, z wyspą na środku. Bardziej urokliwy niż ten pierwszy. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze, aby zobaczyć z bliska stare kamienne magazyny na kukurydzę, w kształcie piramid. Otwory na górze i na dole zapewniają dobrą wentylację, kukurydza schnie, nie gnije.

Dobrze po 17:00 było, gdy wróciliśmy do Tlachichuca i wybraliśmy się z Mirabel do miasta na zakupy. Pokazywała dom ludzi zamożnych, ale nie pracujących, przynajmniej legalnie. W każdym meksykańskim miasteczku ponoć tacy są.

Jacek zgodnie z planem zdobył Orizabę z przewodnikiem, "labirynt" dał mu w kość. Gratulacje!!!

  • Na zdjęciach:
  • 1) klimaty okolic Tlachichuca widziane przez szybę samochodu,
  • 2) droga na szczyt Sierra Negra,
  • 3-13) wierzchołek Sierra Negra 4621m i teleskop, widok na Pico de Orizaba, schronisko od drugiej strony na 4600m (zoom x 60), ja z Jackiem,
  • 14) kolorowe wulkaniczne skały,
  • 15) Orizaba widziana z 4000m,
  • 16) z Joaquinem,
  • 17) przewóz odpadów po zbiórce kukurydzy,
  • 18-20) krater i laguna Aljojuca,
  • 21-22) krater i laguna San Miguel Tecuitlapa,
  • 23-24) tradycyjne magazyny na kukurydzę, cyruklacja powietrza zapewnia suszenie i nie powoduje gnicia,
  • 25-26) Orizaba z Tlachichuca,
  • 27-29) z Mirabel w warzywniaku, piekarni i przy tablicy z Orizabą w jej pensjonacie,
  • 30-31) Tlachichuca, przed pensjonatem Mirabel.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2024 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search