Czego to już nie jadłem. Pająki, węże, krokodyle, żółwie, małpy, kangury, skorpiony, robaki, penis byka, zarodek kaczki, wiewiórki, piranie, termity i wiele innych nie-tradycyjnych w zachodniej kulturze zwierząt albo ich części. Ale zgniłe mięso rekina?
Już słowo „zgniłe” napawało mnie obawami, chociaż w szczelnie zamkniętym pudełku białawe kawałki mięsa nie wyglądały źle. Siedząc wieczorem w kuchni jednego z hosteli w Reykjaviku miałem nadzieję, że będę sam podczas tego … posiłku.
Otworzyłem pudełko i prawie… zwymiotowałem. Smród niewyobrażalny. Natychmiast je zamknąłem. Apetyt straciłem. Dobrze, że nikogo nie było w pomieszczeniu. Po minucie ponowiłem próbę, ale znowu dopadł mnie odruch wymiotny. Poddać się? Nigdy, to nie w moim stylu! Trzecia próba, smród jak ze śmiercionośnej broni chemicznej. Wziąłem kawałek mięsa do ręki, by po chwili zacząć go gryźć. Smak. O niebo lepszy niż zapach. Ale smaczne to to nie było. Pogryzłem, przełknąłem. Zamknąłem pudełko.
W kuchni pojawiły się dwie Niemki rzucając na wejściu pytanie, co tutaj tak okropnie śmierdzi? Odpowiedziałem: zgniły rekin, może chcecie spróbować. Nie, nie, obrzydliwe – usłyszałem w odpowiedzi. Na dalszą konsumpcję przeniosłem się chwilę później do… toalety. Przy czym uprzedzę w tym miejscu, że to co my – ludzie – zostawiamy w postaci stałej w muszli klozetowej zupełnie nie śmierdzi w porównaniu z Hakarlem. Otworzyłem pudełko z islandzkim przysmakiem i znowu ten odruch wymiotny. Ale jakby co, muszlę klozetową miałem pod nosem. Papierem toaletowym zatkałem dziurki w nosie i mogłem spokojnie zabrać się za jedzenie drugiego kawałka mięsa. Tym razem spokojniej gryzłem, przeżuwałem. Zdania nie zmieniłem, nic dobrego. Zresztą ryby i owoce morza to nigdy nie były mile widziane potrawy na moim talerzu. Stwierdziłem, że wystarczy tej degustacji. Resztę rekina spuściłem w muszli klozetowej, a dobrze zamknięte pudełko trafiło do śmietnika. Maskonur był smaczniejszy (o jego degustacji przeczytacie: TUTAJ).
Hakarl w wymowie brzmi mniej więcej jak „haukardl” i na Islandii pochodzi z rekina grenlandzkiego. Od wyłowienia do momentu konsumpcji mija zwyczajowo 5-6 miesięcy. Tyle potrzeba czasu, by zgniłe mięso rekina stało się… przysmakiem. Istnieje prozaiczny powód dlaczego nie jada się świeżych rekinów. Ich mięso jest trujące za sprawą dużego stężenia mocznika i innych szkodliwych związków chemicznych. Dzisiaj jest możliwe usunięcie z ciała rekinów tego co szkodliwe przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii, ale w przeszłości jedynym na to sposobem było poddanie fermentacji i gniciu. Plusem tego ostatniego jest również długa zdatność do spożycia. Islandczycy uwielbiają oglądać jak turyści zmagają się z hakarlem, który obecnie rzadko gości na ich stołach. Widok wykrzywionych twarzy i odruchów wymiotnych dla miejscowych jest bezcenny.
Na zdjęciach:
001) pudełko o wadze 100g i długiej przydatności do spożycia widocznej na zdjęciu kosztowało w lokalnym markecie 800koron, czyli jakieś 23zł,
002) zgniłe mięso rekina,
003) moja degustacja hakarlu w toalecie.
Error