Blog

Blog

W drodze na Borneo

Lotnisko w Manili

Tego wpisu by nie bylo gdyby nie karykaturalna odprawa na lotnisku w Manili. Jednak zanim tam dotarlem potrzebowalem zlapac taksowke. Taskowkarze widzac bialego z plecakiem od razu wyczuli interes, lecz sie zawiedli. Nie zaplace 500 peso za cos co jest warte gora 200.  Znalazlem w koncu kierowce, ktory zgodzil sie wlaczyc taksometr i on wskazal 180 peso. Czas przejazdu mimo korkow wyniosl ok 40min z Malate. Drogi po 4-6 pasow w kazdym kierunku a totalnie zakorkowane. By wejsc na lotnisko w Manili stosowany jest nierzadki w Azji patent kontroli bezpieczenstwa przed wejciem do terminala, sa lotniska gdzie tylko posiadacz biletu moze wejsc do srodka. Kolejka dluga, ale sluzby by samoloty nie odlatywaly puste robily kontrole byle jak. Zwlaszcza kobieta od kontroli osobistej, ktora akurat na mnie przeprowadzila. Potem przezylem najdluzsze  w zyciu nadawanie bagazu rejestrowanego. 50 osob przede mna, a trwalo to 1h45min. Slyszalem od Australijczykow, czestych bywalcow na Filipinach, ze znaczna czesc tutejszego spoleczenstwa ma powazna wade. Sa leniwi i nie lubia pracowac - ale zeby az tak? Wobec zaistnialej sytuacji lezalem sobie na podlodze w tejze kolejce opierajac sie o plecak. Podloga byla sterylnie czysta. Pozniej kobieta z Cebu Air sprawdzala na 100 sposobow moj paszport, zadawala pytania typu po co jade do Malezji. W koncu jednak moglem sie udac do kolejnej kolejki, gdzie oplacilem podatek wylotowy wynoszacy na trasach miedzynarodowych 550 peso, jakies 13 USD. Stanowi to gest wladz filipinskich, by kazdy milo wspomnial pobyt na Filipinach. Na trasach krajowych jest taniej, a tak w ogole to sasiedzi w podobny sposob zegnaja sie z wylatujacymi. 

Moglem stanac w kolejce nr 4 do kontroli paszportowej. Stoje i patrze, a wiecej niz co druga osoba jest cofana. Mnie tez to spotkalo, gdyz nie wypelnilem formuarzala emigracyjnego, taki wypelnialem tez przylatujac do Filipin. Ide szukac tego formularza, ale sie skonczyly, dlugopisow nie ma, ma na szczescie swoj i wypelniam ta durnote. Ciagle sporo kraju stosuje tego typu bzdury. Nikomu, do niczego niepotrzebne. Poza jednym przypadkiem, do wymuszania lapowek za brak formularza jak np. w Kazachstanie. Bedac w bardzo dobrym humorze postanowilem udowodnic bezsensownosc furmularza emigracyjnego. Wypelnilem go najbardziej nieczytelnie jak sie dalo, sam nie rozpoznalbym swojego imienia i nazwiska, odmlodzilem sie o 10 lat (a czuje sie jeszcze mlodszy :) ). Jako miejsce urodzenia wpisalem Nowy Jork, kraj skad pochodze Zimbabwe, zawod austronauta. Na formularzu znajdowaly sie rowniez rubryki miejsca zamieszkania stalego - a co wysla mi widokowke na swieta? i miejsca zamieszkania na Filipinach. Miejsce na jeden adres, a ja potrzebuje takich miejsce z dziesciec. Stanalem kolejny raz w kolejce, tym razem z wypelnionym formularzem i czekam co sie wydarzy. Pani w okienku  nawet nie zerknela na formularz, przybila tylko pieczatke i polozyla na sterte pozostalych formularzy. 

Kolejka nr 6: kontrola bezpieczenstwa. Czynne tylko jedno stanowisko, przy nim zadnych pojemnikow na drobne przedmioty. Pojemniki, po 1-2 sztuki - czyli tez niewiele - lezaly przy innych stanowiskach. 5 osob - pracownikow - stoi przy punkcie odprawy, ale nikt nie zrobi 5ciu metrow by przyniesc pojemniki. Dla takiej postawy w pracy nikt nie moze liczy na moja wyrozumialosc, dlatego do rentgena wrzucilem tylko plecak, a z cala reszta, w tym z aparatem na szyi i tzw pinklem na dokumenty oraz w butach trekkingowych ruszylem przez bramke. Zaczela trabic. Gosc od kontroli patrzy na mnie zdziwiony i prosi bym pokazal kieszenie, ktory lacznie w spodniach i koszuli mialem kilkanascie. Powodzenia. Po trzeciej dal sobie spokoj.i moglem pojsc dalej. Do plecaka pelnego elektroniki, kabli i ladowarek tez na szczescie nikt sie nie przyczepil.

Sam lot byl krotki 1h45min, samolot w polowie pusty. Dostalem miejsce przy wyjsciu ewakuacyjnym, ale ze nie bylo tlumow, to rozlozylem sie na wszystkich trzech fotelach przy innym przejsciu ewakuacyjnym. Spac sie jedak za bardzo nie dalo, poniewaz linie Cebu, chcialy sie pochwalic jak sprawna maja klimatyzacje, do tego lot na nieduzej wysokosci w chmurach i mgle wywolywal ciagle turbulencje.  Lotnisko w Kota Kinabalu (Malezja, stan Sabah), ma dwa terminale- nowy i nowoczesny nr 1 i starszawy nr 2. Mnie przypadlo ladowanie na tym drugim, bylo przed 2:00 w nocy. Jako ze taksowka byla dla mnie nieoplacalnym rozwiazaniem, a tutejsze ceny daleko odbiegaja od filipinskich, poczekalem do rana na lotnisku. Rano okazalo sie, ze na autobus rowniez nie mam co liczyc, ciekawe, dlatego wpierw piechota a potem autobusem dotarlem do centrum miasta. Bylo to zdaje sie 8 sierpnia, swieto.

Kota Kinabalu jak przystalo na byly fragment imperium brytyjskiego zachowalo ruch lewostronny i lad urbanistyczny. Stanowi Sabah blisko do Europy, ceny tez europejskie. Sporo turystow, glownie: Japonia, Korea, Hong Kong, Chiny, kontynentalna czesc Malezji, takze sporo Australijczykow. Ponadto Brytyjczycy, Amerykanie, Holendrzy, Niemcy. W biurze turystycznym dowiedzialem sie, ze bardzo rzadko goszcza Polakow. Z angielskim tutaj calkiem niezle, chociaz jak na razie wydaje mi sie, ze lepiej bylo na Filipinach. Chociaz dominuje tutaj islam, to sa rowniez koscioly chrzescijanskie, hinduskie, buddyjskie. 

Po przyjezdzie moim celem bylo rozeznanie mozliwosci zdobycia gory Kinabalu 4095m, najwyzszej w Azji Poludniowo-Wschodniej i temu poswiece kolejny wpis. W tym miejscu dodam, ze gora zdobyta. 

Teraz jeszcze troche dygresji.

Wyprawa trwa 20kilka dni i dzien w dzien mam kontakt z deszczem. Albo leje prawie caly dzien, albo kilka-kilkanascie razy dziennie, ewentualnie przechodzi duza i dluga burza. Na Borneo nic sie nie zmienilo. A ulewy z Kinabalu przywiozlem ze soba do Kota Kinabalu, skad pisze ta wiadomosc

 Niektorym wydaje sie, ze taka wyprawa to wakacja. Nic bardziej mylnego, by zrealizowac swoje cele, to jest bardzo ciezka praca. Przyklad. Noc skad wylecialem na Borneo, nie spalem wcale, a spedzilem ja na dwoch lotniskach i w samolocie. Kolejna noc spedzilem juz w gorach przygotowujac sie do wyruszenia na Kinabalu, spalem moze 5 godzin. Nastepna noc nie spalem wcale. Bo do polnocy ladowalem akumulatory, a o 1:30 mialem pobudke na atak szczytowy. Mimo ze ledwo patrze na oczy i powinienem juz spac, to pisze tego posta. Ale nie narzekam. Chociaz to wszystko jest meczace to ja to lubie. 

 Jakby ktos zapytal dlaczego nie wzialem na wyprawe chocby malego netbooka, to odpowiadam. Przy moim sytlu podrozowania, nie ptrzetrwalby tygodnia. Wystarczy, ze dokonuje cudow by aparaty fotograficze dzialaly, co latwe nie jest. 

W Manili poznalem Roberta, Australijczyka, w srednim wieku. Zapraszal mnie do siebie do Adelajdy, nawet jesli chcialbym zostac to nie ma problemu, bo w Australii pracy nie brakuje. Polakow tez jak mowil, chociaz glownie emigracji pod II wojnie swiatowej. Robert byl rok wczesniej na Kinabalu i cieszy sie, ze nie jest dzisiaj mlodym czlowiekiem. Za jego czasow latwiej bylo wystartowac i dorobic sie, dzieki czemu teraz czesto wloczy sie po swiecie, gdyby dzisiaj startowal, byloby to nierealne - tak stwierdzil.

Na Filipinach widzialem sporo bialych mezczyzn, glownie w srednim wieku i w starszym, ale mlodych rowniez, zwiazanych z Filipinkami. 

pozdrawiam z Kota Kinabalu

Gregor


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2025 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search