Zauważyliście na zdjęciu ilustracyjnym, że wszystko jest po polsku? Oraz, że jest to duża tekturowa książeczka, którą trudno przechowywać i łatwo zniszczyć?
W niektórych krajach muszę się legitymować takim prawem jazdy. I jego sprawdzanie zawsze wygląda podobnie:
- Proszę o prawo jazdy.
- Proszę - podaję plastikowe polskie, a po chwili:
- Ma pan międzynarodowe prawo jazdy?
-Tak.
-To proszę pokazać.
- Proszę - człowiek przegląda książeczkę, gdzie nigdzie nie jest napisane w obcym języku, że to międzynarodowe prawo jazdy, a tam gdzie są rubryczki obcojęzyczne na dane kierowcy, jest pusto.
- To na pewno jest międzynarodowe prawo jazdy?
- Na pewno.
- A ma Pan wersję po angielsku?
- Nie, polskie urzędy wydają tylko coś takiego, ponoć zgodnie z międzynarodową konwencją.
- Rozumiem, to niech mi Pan pokaże to pierwsze prawo jazdy.
- Proszę - zwykłe plastikowe prawo jazdy jest też po polsku (przynajmniej to które posiadam), ale czytelniejsze i mniejsze.
- Wszystko w porządku, może Pan jechać.
- Dziękuję, do widzenia.
W krajach w których ktoś już się spotkał z taką kartonikową wersją międzynarodowego prawa jazdy, gdy je wyciągam, od razu słyszę: niech Pan je zostawi, wystarczy krajowe. Mimo że w danym kraju, zgodnie z lokalnymi przepisami, wystarczyć nie powinno.
Niestety, wolę na wszelki wypadek jeździć z tym badziewiem tekturowym, robić zdjęcie i płacić (ok. 35zł raz na trzy lata), by potem nikt go nie rozumiał i nie chciał nawet oglądać. Bez sensu... jak wiele rzeczy na tym świecie i trzeba z tym żyć :).
Na zdjęciach: jak wygląda polskie międzynarodowe prawo jazdy w środku. Widziałem kilka razy międzynarodowe prawo jazdy z innych krajów i to nie anglojęzycznych, ale okładka była po angielsku i dane kierowcy w środku umieszczono przynajmniej na stronie anglojęzycznej, a nie tam gdzie jest rodzimy język. Przecież o to w tym chodzi. Zresztą wiele krajów wydaje plastikowe międzynarodowe prawa jazdy (wielkości karty bankomatowej), a nie tekturowe duże książeczki.
Error