Blog

Blog

Wulkan Semeru 3676m (Jawa, Indonezja)

Wulkan Semeru 3676m - "odbilo" mu sie gazami
Semeru to najaktywniejszy z najwyższych wulkanów Indonezji, tzn przekraczajacych 3000m, liczy sobie blisko 3700m. Ostatnio wybuchl w 2012 roku, a siarkowodor odczuwalny jest caly czas. Dla wielu Indonezyjczykow jest to swieta gora - dla wyznawcow hinduizmu i buddyzmu - siedziba bogow. Zapomnialem wspomniec w poprzednim poscie, ze w rejonie Kaldery Tengger zyja glownie wyznawcy tych religii, a nie muzulmanie. Nawet w Probolinggo jeden miejscowy tlumaczyl mi, ze nie utrzymują z nimi zbytnio kontaktow i nie maja po co tam jezdzic, bo to nie muzulmanie.

Po 9:00 wyruszylem ojekiem z Cemero Lawang do Ranu Pani. Jako, ze z przodu motor mial bak, musialem plecak trzymac na plecach, ale byl lzejszy niz wczesniej, jakies 20kg z woda i ciastkami. Zostawilem bowiem spory depozyt. Nie przez przypadek uzylem slowa MOTOR, a nie MOTOCYKL, bo prostu tuejsze maszyny nie zasluguja na to drugie okreslenie. Jazda trwala ponad godzine, wpierw na dno Kaldery Tengger, potem przez nia, by znowu do gory, a nastepnie ponownie w dol. Po piasku wulkanicznym, po szutrze, po kamieniach, asfaltu bylo tylko troche. Niektore odcinki musialem przejsc pieszo. W Ranu Pani znajduje sie jezioro i punkt kontroli parkowej, bowiem bilet wstepu w ten rejon kosztuje 75 500 rupii. Placilem w drodze do Bromo, a teraz wypelnilem kilka swistkow papieru i dostalem regulamin po indonezyjsku. Wszystko zrozumialem :). Tutaj na szczescie nikt mnie nie pytal, po co, dlaczego, o przewodnika, tragarza, tylko czy mam namiot. I w droge. Mimo lzejszego plecaka niz wczesniej, szlo mi sie zle. Zmeczenie, niewyspanie. To juz sie zbiera od kilku tygodni. Nie przeszkodzilo mi to wyprzedzic wszystkich, ktorych napotkalem. Sami Indonzyjczycy, zazwyczaj z plecakami, rzadko z przewodnikiem czy tragarzem. Pozdrawiali mnie slowami "keep spirit" - w koncu to droga na swieta gore. Ciagle mnie zdumiewa jak miejscowi maja slaba kondycje, jak wolno chodza po gorach, jak czesto odpoczywaja. Ludzie, porzuccie swoje motorki, zacznijcie uzywac nog.

Prawda jest taka, ze jak ktos ma dobra forme a w plecaku tylko troche wody, to jesli wyruszy wczesnie rano to jest wstanie tego samego dnia wejsc na szczyt Semeru i wieczorem wrocic do Ranu Pani (Pane). Sciezka jest szeroka, dobra, nie sposob sie zgubic. Do drugiego jeziora Ranu Kumbolo szedlem ponad 2h i nad nim zaleglem. Tak nie chcialo mi sie isc. W tym i paru innych miejscach sa tabliczki po zmarlych, byc moze zabitych przez wulkan, ktory w przeszlosci zabil tysiace osob. Jako, ze godzina byla wczesna, zmobilizowalem sie, by dojsc do obozowiska Kalimati na ok. 2700m (jest jeszcze jedno wyzej na 2900 - ale malo popularne).Cala trasa do tego miejsca to falowanie gora-dol, idzie sie szybko, ale pokonuje sporo kilometrow.

Dzien 2. W nocy najnizsza zanotowana temperatura wyniosla ledwie 3 stopnie Celsjusza. Wszyscy wyruszali o 2 w nocy, ja o 5 rano. Tutaj maja niezrozumiala szajbe na punkcie wschodow slonca. W gorach wysokich to co innego wystartowac w nocy, tam chodzi o czas by, wejsc i zejsc o rozsadnej porze. Tutaj nie ma zadnej potrzeby startowac w srodku nocy. Bo nawet jesli chmury zakryja szczyt - nie zawsze i do tego czesto chwilowo - to w poludnie lub pozniej. Wystartowalem jeszcze z czolowka na glowie. Wpierw troche w dol, a potem przez las do gory. Gdy on sie konczy na ok. 3000m, zaczyna sie mordega. Bardzo sypko i stromo, mnostwo kurzu. Z tego powodu wejscie na szczyt zajelo mi az 3h15min z licznymi krotkimi przerwami. Przed szczytem wyprzedzilem grupe, ktora wystartowala o 3 w  nocy. Semeru (Mehemeru) z daleka wyglada dostojnie - stozkowaty stratowulkan, na szczycie jednak widac, jak masyw jest rozczlonkowany przez erupcje. 3676m to sporo, chmury byly pode mna, wulkan nie przejawial wielkiej aktywnosci, kilka razy mu sie odblo gazami i tyle. Droga do namiotu byla duzo szybsza. 70min, z tego ok. 15min przerw. Po popiole wulkanicznym ciezko sie wchodzi, ale w dol prawie plynie. Niektorzy nie radza sobie z nim takze podczas zejscia, dlatego minalem sporo osob. Nastepnie pakowanie i w droge. Wiekszosc drogi w chmurach i we mgle, troche kropilo, ale dopiero od Ranu Kumbolo. W Ranu Pane bylem po 3h40min(od Kalimati), w tym ok. 30min przerw. Zblizala sie 16:00.

Chcialem jeszcze tego dnia wrocic do Cemero Lawang, dlatego poszukiwalem ojeka. Znalazlem, tylko ow motore ani nie radzuil sobie na popiole wulkanicznym ani pod stroma gore. Czesto musuialem pewne odcinki pokonywac piechota. Plusem bylo to, ze z przodu nie bylo baku i nie musialem miec plecaka na plecach. Poza tym pogoda w kalderze sie poprawila a wulkan Bromo wydalal sporo pary wodnej o zapachu siarkowdoru. Tak wygladalo zdobycie Semeru.

Dygresje

Gdy w Probolinggo w czyms co jest namiastka informacji turystycznej, rozmawialem z jej pracownikiem na temat slabej komunikacji w kraju w ktorym zyje blisko 250 mln ludzi, powiedzial mi tak. "Bo to przez ludzi, oni maja problem z glowami" - po czym dotknal palcem glowy i po pauzie dodal - "ludzie tu po prostu sa glupi". Samokrytycyzm - cenna cecha. Ja az tak daleko w swoich ocenach sie nie posuwam, ale zeby w tak licznym kraju, biednym, ale bez przesady, nie mozna bylo zorganizowac jesli nie taniej to chociaz sprawnej komunikacji - to rzecz dziwna, tak samo jak to, ze przemierzylem Sumabwe, Lombok, Bali i polowe Jawy i nigdzie nie widzialem kawalka porzadnej drogi. Sednem zwrotu "porzadna droga" jest dla mnie mozliwosc szybkiego i bezpiecznego przemieszczania sie.

Polska - kojarzą ja w Indonezji nienajgorzej. Glownie przez odwrotnosc kolorow na fladze i przez Podolskiego. Tak, wiedza, ze gra dla Niemiec. Niespodzianka. Wracajac z Semeru, po pytaniu skad jestem uslyszalem: Robert Lewandowski. Na Filipinach, glownie chrzescijanskich, kojarzonio Polske przez Jana Pawla II. Tutaj niektorzy potrafia wymienic nasza stolice. Co ciekawe, ciagle mi ktos gratuluje swietnej reprezentacji narodowej w pilce noznej. Czy wyscie poszaleli, lata 70-te i ich okolice ubieglego wieku juz dawno minely. Dzisiaj nie potrafimy wygrac z Moldawia.  

Na Semeru tradycyjnie budzilem zdziwienie, sam bialas z plecakiem. Poza tym sami Indonezyjczycy w duzych liczbach, ale wracajac do cywilizacji spotkalem dwoch Francuzow z przewodnikiem i tragarzem i pare francuska tak jak ja samotnie. Poza tym drugiego dnia oddalem prawie cala swoja wode Indonezyjczykom, ktorym sie juz skonczyla. Mnie czekalo pare godzin marszu tylko do miejsca, gdzie moglem ja sobie kupic. 

Pozdrawiam

Gregor

Na zdjeciach: Droga przez gory by dojsc do wulkanu Semeru, w tym jezioro Kumbolo. Widok na stozek Semeru i wschod slonca podczas ataku szczytowego. Masyw wulkanu Semeru, w tym podejscie i wierzcholek. Widok na gory przed ktore przeszedlem w drodze na Semeru i sciezka podczas powrotu.


Znajdź mnie

Reklama

Wydarzenia

Brak wydarzeń

nationalgeographic-box.jpg
redbull-225x150.jpg
tokfm-box.jpg
tvn24bis-225x150.jpg

Reklama

Image
Klauzula informacyjna RODO © 2025 Grzegorz Gawlik. All Rights Reserved.Projekt NRG Studio
stopka_plecak.png

Search